Tam tamy globalnej wioski
Historyjka jest przepyszna, więc zasługuje na pamiętanie. Opowiada ją Andrzej Walicki w „Przeglądzie” (nr 13). Otóż w 1998 roku „Znak”, którym wówczas kierował Jarosław Gowin zorganizował dyskusję o moralności w polityce. W pewnym momencie Adam Michnik zapytał czemu w dyskusji nie biorą udziału przedstawiciele SLD np. prof. Reykowski lub Cimoszewicz. „Uczestnictwo postkomunistów w tej dyskusji – odrzekł pan Gowin – uważałbym za naruszenie pewnego tabu, za symboliczne zamazanie granic dobra i zła, prawdy i fałszu... Ja po prostu konstatuję fakt, że podejmując takie a nie inne wybory moralne w czasach komunizmu ludzie ówczesnego obozu władzy obiektywnie postawili się poza wspólnotą moralną”.
Ostatnie zdanie ma dwie zbitki z różnych epok. Wspólnota moralno-polityczna narodu została wymyślona za Gierka, naród był jednością, poza którą byli tylko jawni i skryci wrogowie. Opozycja obiektywny – subiektywny jest wcześniejsza, z czasów późnego stalinizmu. Ot np. poeta Julian Przyboś subiektywnie był postępowy, obiektywnie jednak, jako że poetyka jego wierszy była nierealistyczna, był wstecznikiem i sługusem burżuazji. Obie wszakże posługiwały się prostą dychotomią – po jednej stronie dobro, po drugiej zło, po jednej stronie my szlachetni, po drugiej oni – źli.
Bo przecież nie o to idzie, że red. Gowin miał prawo zaprosić do dyskusji w swym piśmie kogo chciał. Rzecz w tym, że uznał iż jest pewna grupa ludzi ma mniej praw niż reszta, i – z definicji – znajduje się poza wspólnotą. Ot coś takiego jak radzieccy liszeńcy.
Liszeńcom, czyli dawnym przedstawicielom klas posiadających, różne obywatelskie prawa nie przysługiwały, pozbawieni byli np. praw wyborczych. Reformatorom z 1989 roku aż tak radykalne rozwiązania się nie śniły. Ale całkiem poważnie dyskutowano czy biernych praw wyborczych nie odebrać np. funkcjonariuszom PZPR, partii sojuszniczych i organizacji młodzieżowych, nie mówiąc o funkcjonariuszach resortów siłowych. Skończyło się na ustawie lustracyjnej, a ściślej rzecz biorąc na obowiązku zadeklarowania przez kandydatów na funkcje społeczne czy byli współpracownikami policji politycznej i wywiadu. Karane było kłamstwo, nie sam fakt. Ci którzy ujawnili współpracę, bywało, zostawali posłami.
Niby nic, ale przecież coś mówi o rzeczywistych, a nie deklarowanych nastrojach społecznych.
Pan Gowin postkomunistów wieszać nie nakazywał. Choć właściwie nie było by to rozwiązanie złe, uzasadniał poeta Jarosław Marek Rymkiewicz: trochę wywiesić a będzie i spokój, i oczyszczenie. Kategorii liszeńców nie udało się tworzyć. Niedługo zresztą ci, którzy się do tej kategorii kwalifikowali, zdobyli władzę. Potem ją utracili, ale wciąż są partią parlamentarną. IV RP nie udało się zbudować. Ideologowie z IPN walczą raczej z tymi, z którymi walczono i w PRL. „Wspólnota moralna”, o której mówił Gowin okazała się mało wspólna. Cóż łączy Wałęsę z Wyszkowskim czy Gwiazdą, nie mówiąc o Kaczyńskich? A i samemu Gowinowi raczej trudno dogadać się z Palikotem.
Może to i smutne, ale nijakiej „wspólnoty moralnej” nie ma, nie ma jednej historycznej pamięci, i jednego światopoglądu.
Poseł Gowin jest głęboko etyczny, szlachetny i zapatrzony w wartości. Na szczęście jest tylko posłem. Wolę nie myśleć o tym, co by zrobił, gdyby miał władzę prawdziwą.
Feliks Dzierżyński, potwierdza to wiele świadectw, był człowiekiem szlachetnym, wrażliwym i czułym. Że także pielęgnującym wartości, które wyznawał, nie trzeba dodawać.
A.K.Waśkiewicz
- 04/08/2010 08:04 - Marek Formela: Kołtun PO leży krzyżem...
- 09/06/2010 19:50 - Przebieranki - obiecanki
- 23/05/2010 09:18 - Pleplanie
- 13/05/2010 23:03 - Potęga smaku
- 02/04/2010 15:45 - Dziki kraj
- 25/03/2010 23:52 - Przewrót kopernikański
- 19/03/2010 17:09 - W służbie wartości
- 11/03/2010 19:16 - Jak to w Pińsku było
- 26/02/2010 06:26 - Lojalność
- 26/02/2010 06:20 - IV – RP bis