Tam-tamy globalnej wioski
Tajne, więc jawne.
Indagowany w kwestii podsłuchów europoseł Ryszard Czarnecki oświadczył, iż uczciwy, nie mający nic na sumieniu obywatel nie ma się czego obawiać. Jest to jego twórczy wkład do PiSowskiej teorii państwa i prawa, Kiedyś minister Ziobro udowadniał, iż oskarżony powinien być szczęśliwy, bo jeśli jest niewinny, niewinność swą będzie mógł udowodnić przed sądem. Pan Wassermann zasłynął zaś wspaniałą konstrukcją „nie da się wykluczyć, że”. Skoro nie da się wykluczyć, to należy dołożyć wszelkich starań, by udowodnić, co było do udowodnienia.
Demokratyczne i wolnorynkowe państwo zafundowało sobie już chyba kilkanaście służb mających prawo prowadzić przeciw obywatelom działania operacyjne. Podsłuchiwać, śledzić, a także uwodzić. Wszystko po to, by wykryć nieprawości. Ponieważ tak się złożyło, iż ci w służbach niekoniecznie są z aktualnego rozdania politycznego, bywa że haków szukają głównie na swych nominalnych zwierzchników.
Z perspektywy najważniejszych służb, tych zajmujących się ochroną państwa i przeciwdziałaniem korupcji, najwięcej potencjalnych przestępców kryje się wśród wybrańców narodu i tegoż narodu dobroczyńców. To znaczy rządzących wszystkich szczebli – od ministrów i posłów po wójtów i radnych, a także tych co mają, czyli przedsiębiorców, ludzi biznesu. Gdy rządzący spiknie się z biznesmenem, ani chybi wyniknie zaraz kryminał. Dzielni bezpieczniacy nagrywają więc rozmowy, śledzą zwierzynę. Jeden minister z biznesmenem spotykał się na cmentarzu, ale i tam go dopadli.
Najgorzej jest wtedy, gdy bezpieczniacy dopadną naprawdę ważnych. Mają na nich papiery, nagrania, akurat by zmontować całkiem przyzwoity proces, ale któż zaręczy, że – jeśli pójdą normalną drogą, ktoś jeszcze wyższy nie ukręci łba sprawie? Od czegóż są jednak zaprzyjaźnione redakcje i wspaniali absolutnie niezależni i wiarygodni dziennikarze śledczy? Drobny cynk, albo pełny zestaw materiałów. Wolna i niezależna prasa wiele może.
Zdaje się, jeśli dobrze rozumiem, to wolne i niezależne było także CBA. Chciało albowiem, a zwłaszcza jego szef, dopaść szefa polskiego rządu. Skończyło się na dymisji kilku ministrów, ale przy okazji poleciał i szef CBA. Czy nowy będzie usiłował dopaść prezydenta RP? Nie byłoby to całkiem głupie, a co by nie rzec – dość logiczne, jeśli wziąć pod uwagę główne kierunki aktualnych walk politycznych.
Gry i zabawy, z których – tak naprawdę – poza roszadami niewiele wynika. Może tylko tyle, że dowiadujemy się, na marginesie niejako, prawd zupełnie zgrzebnych. A to, że jak się ma kumpli to trzeba im pomóc. A to, że ci, co oburzają się na język „Nie” prywatnie mówią nim całkiem sprawnie.
Bo to, że europoseł Czarnecki ujawnił, skądinąd miłą wszystkim rządzącym, chęć do inwigilowania społeczeństwa nie jest niczym szczególnym. Już raczej oryginalniejszy był jego pomysł by czcić rocznicę zdobycia Kremla przez wojska polskie akurat 399 lat temu. „Piękna rocznica”, powiada. Czyśmy Moskalom wolność nieśli, czy mordy i gwałty już nie dodaje. Nie byłoby od rzeczy gdyby jakiś deputowany do Dumy zawnioskował by nad Wołgą świętowano rzeź Pragi...
A.K. Waśkiewicz
- 06/11/2009 09:39 - Nieistniejące drogi
- 29/10/2009 14:03 - Ostra jazda
- 29/10/2009 14:02 - Tam tamy globalnej wioski
- 29/10/2009 14:01 - Sondażowe miraże polityków
- 21/10/2009 10:13 - Życiorys samochodami pisany
- 21/10/2009 09:59 - „...Widok z galerii na Wiejskiej…”
- 21/10/2009 09:20 - Gdy dolar marnieje