Afera hazardowa, „sprzedaż stoczni”, haki, plotki, polityczne ofensywy i nic. Zarzuty, ciosy w podbródki i krocza. Upadki i wzloty. Deklaracje i wystąpienia. Polacy wydają się obojętnieć na wydarzenia życia politycznego. Czy nasi polityczni celebryci po prostu się zużyli, czy interesują nas zupełnie inne tematy?
Kilkanaście miesięcy temu można było zakładać, że gdzieś tak w lutym, marcu 2010 polityczna temperatura będzie bardzo wysoka. Codziennie eksplozja rozrywająca przeciwnika na strzępy. Krew miała ściekać z telewizorów, zwłoki „upadłych” polityków grzebać mieli Chlebowski (spec od cmentarzy) i Piesiewicz (generalnie spec od upadku, niestroniący od upadku totalnego).Używając określeń posła Arłukowicza, jednego zresztą z nielicznych objawień minionych miesięcy, wydawało się, że politycy będą się pożerać żywcem, kroić na kawałki używając tępych noży, nabijać na pal i torturować na wiele innych, wymyślniejszych sposobów. Jak w dobrym filmie kina akcji z Hongkongu.
Gdzie jest więc ogień, kto ukradł dobry, mocny scenariusz? Czy polityczni spin-doktorzy pogrążyli się w „M jak miłość”? Według pewnych opinii politycy zwiotczeli na scenie bo:
- PO nie będzie chciała robić zamieszania z aferami – notowanie partii w zasadzie są niezmienne, więc nie ma sensu ryzykować i wchodzić w chocholi taniec
- PiS nie będzie w stanie przygotować zwartego ataku ze względu na wewnętrzne dyskusje spin-doktorów, koncentrując się na krótkim odcinku kampanii prezydenckiej
- SLD nie ma wystarczającej mocy uderzeniowej – partia nie zdąży skutecznie zmobilizować swoich szeregów do czasu wyborów (wyborców, którzy w trosce o porażkę PiS zagłosowali poprzednio na PO)
- PSL, jak zwykle, skoncentruje się na zachowaniu KRUS
Efektem jest mdły serial, grany przez zużytych aktorów objadających się pavulonem, z muzyką jak w klozecie w sklepie, bez wyrazu, bez życia, bez wyraźnego fermentu intelektualnego. Aktualna dyskusja o hakach i wyborze właściwego kandydata na prezydenta PO jest podobna do kłótni braci Mroczek, w której najbardziej obrzydliwym gestem będzie słowo „ojej” i zwieszenie męskiej mordy w tzw. podkówkę. Przecież kandydatem i tak będzie Komorowski.
Polityczne awantury przeciwników również bez emocji. Zamiast lania po pyskach, nadąsane miny. Kiedyś politycy straszyli się, że dane nazwisko jest w tzw. raporcie. Druga część (likwidacja WSI) nie doczekała się publikacji, więc skoro wizja sądu ostatecznego oddaliła się, cała reszta jest bez znaczenia.
Wydaje się, że polityczni aktorzy przekonali się, że wyborcy - widzowie tego spektaklu - nie oczekują klasycznych westernów i filmów akcji. Chcą serialu, w którym śliczni aktorzy (Tusk, Nowak), będą się ładnie uśmiechać, a nawet jak będzie działo się coś poważniejszego, to będzie zbyt nudne by wytrwać do przerwy reklamowej (Sekuła, Neuman).
Obserwatorzy „gatunku” mogą mieć tylko nadzieję, że chwilowy brak nowości to skutek pogodowej zmarzliny, która opanowała kraj nad Wisłą. Jak powieje wiosną, hormony zrobią swoje. Póki co mamy Małysza, śnieg na ulicach, deklarację wzmocnienia obrony przeciwpowodziowej przez dodatkowe oddziały wojska i kilka innych tematów, intrygujących jak fryzura ministra Sikorskiego.
Jacek Pauli
- 25/03/2010 23:52 - Przewrót kopernikański
- 19/03/2010 17:09 - W służbie wartości
- 11/03/2010 19:16 - Jak to w Pińsku było
- 26/02/2010 06:26 - Lojalność
- 26/02/2010 06:20 - IV – RP bis
- 19/02/2010 08:00 - Prezydenckie wyścigi
- 19/02/2010 07:57 - Tym razem poetów zabrakło
- 17/02/2010 15:32 - Czy Polacy nadal kochają westerny?
- 11/02/2010 21:33 - Obywatel Bartelik dla Gdańska czy dla SLD?
- 04/02/2010 17:38 - Bohater