Tam-tamy globalnej wioski
O czym tu gadać, gdy wszystko zostało już powiedziane? Hasła niby nowe, a przecież albo stare albo bardzo stare. „Zostawmy IV RP, rozmawiajmy o przyszłości” mówi prezes Kaczyński w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” (nr 114). Stare hasło SLD, chyba jeszcze z czasów Kwaśniewskiego. „Bogatsi obywatele to zamożniejsza i silniejsza Polska”, wypisz-wymaluj średni Gierek: „aby Polska rosła w siłę a ludzie żyli dostatniej”. Pan Kaczyński już nie ściga oligarchów, wręcz przeciwnie namawia młodych i wykształconych, by tworzyli zakładali formy i tworzyli „drugą, mocniejsza i nowocześniejszą falę polskiego kapitalizmu”, całkiem jak niegdyś Unia Wolności i „Gazeta Wyborcza”.
Przez lata sądziłem, że IV RP wymyślił osobiście Jarosław Kaczyński. Otóż nie, jest to wymysł wykszałciuchów (zwanych teraz „środowiskami intelektualnymi”), upowszechnił zaś Paweł Śpiewak, podówczas człowiek PO. Jarosław Kaczyński natomiast był cudotwórcą. Rządził coprawda zaledwie piętnaście miesięcy, ale sprawił, że „Polska biła rekordy, jeśli chodzi o napływ inwestycji zagranicznych”, „deficyt budżetowy szybko spadał, powstało grubo ponad milion nowych miejsc pracy, obniżyliśmy podatki, a płace szybko rosły”. To eldorado skończyło się, gdy rządy objął premier Tusk. „Skupmy się, powiada, na powrocie do szybkiego wzrostu gospodarczego, wzrostu eksportu, inwestycji i budownictwa, poprawie stopy życiowej, poczucia bezpieczeństwa obywateli, oraz wysokiego optymizmu społecznego”.
Któżby tego wszystkiego nie chciał? Skupiam się więc i szukam konkretów. Jest. Jarosław Kaczyński jest przeciwny prywatyzacji szpitali. Tu, gdyby został wybrany, jest władny. Może mianowicie zawetować odpowiednią ustawę, choć byłby bezsilny, gdyby koalicji udało się zgromadzić większość niezbędną do obalenia prezydenckiego weta. Pan Kaczyński, który teraz w szpitalu częściej przebywa, jest pełen zachwytu dla ofiarności personelu, tudzież egalitaryzmu tam panującego, powiada więc, że „ciężka praca pielęgniarek i lekarzy musi być doceniona przez państwo także w sposób materialny”.
Dziw prawdziwy, ze wówczas, gdy rządził, a państwo rosło w silę i dostatek się powiększał, miał w tej sprawie zdanie akurat odwrotne.
Czy to ważne, co mówi! Tak naprawdę – nie. Bo w tych kwestiach pan prezydent ma niewiele do powiedzenia. Trochę więcej niż monarchini Zjednoczonego Królestwa, i mniej więcej tyle, co prezydent Niemiec, którego nazwiska nie zna zdaje się z 90 proc. czytelników polskich gazet.
Więc się plepla, obiecuje, zachwala. Ja dam więcej, niż konkurent, moje będzie na wierzchu!
Pan Kaczyński stanie także do walki na rodzinne pamiątki. Nie będzie to proste. „Wiele pamiątek, stwierdza z goryczą, straciliśmy, bo rewolucja październikowa i wojny dotknęły moją rodzinę wyjątkowo boleśnie. Niektóre gałęzie rodu zostały wycięte w pień. Ale oczywiście mógłbym coś pokazać. I z dumą to zrobię”.
Nie zdziwiłbym się gdyby madziarskie hrabstwo Komorowskiego Kaczyński przebił książęcą mitrą. Może okaże się potomkiem któregoś z królów. Jeśli można wybierać polecam Kazimierza Wielkiego. W sam raz na etos żoliborskiej inteligencji.
A. K. Waśkiewicz
- 31/08/2010 21:59 - Wakacji nadszedł kres
- 05/08/2010 14:57 - Jacek Pauli: Chleb zdrożeje, ale lokomotywy PR jadą dalej
- 04/08/2010 08:06 - O literaturze i idiotach (pożytecznych)
- 04/08/2010 08:04 - Marek Formela: Kołtun PO leży krzyżem...
- 09/06/2010 19:50 - Przebieranki - obiecanki
- 13/05/2010 23:03 - Potęga smaku
- 02/04/2010 15:45 - Dziki kraj
- 02/04/2010 15:41 - Z dziejów pewnej wojenki
- 25/03/2010 23:52 - Przewrót kopernikański
- 19/03/2010 17:09 - W służbie wartości