Z KONTRY
Szalenie mnie rozśmieszyły ostatnio dywagacje części kolegów - redaktorów - jak to powalczymy w koszykarskich Mistrzostwach Europy. Przede wszystkim chyba niektórzy zapomnieli, że zakwalifikowaliśmy się do finałów kuchennymi drzwiami. Do tego grając z takimi potęgami basketu jak: Portugalia, Belgia czy Bułgaria... Podstawą do obecnego hurraoptymizmu są informacje zza Oceanu o kilku dobrych występach Gortata w NBA. Ciekawe czy za chwilę, jak mówiono o piłkarzach ręcznych "gladiatorzy" - nasi dzielni koszykarze nie otrzymają jakiejś równie rozkosznie brzmiącej ksywy. Np.: "wsadowcy"!
Tymczasem musielibyśmy mieć w reprezentacji 5 Gortatów w aktualnej formie - by wygrać grupę z Hiszpanią, Turcją i Litwą... A co najważniejsze warto pamiętać, że polska koszykówka od dobrych paru lat jest poważnie chora. I niczego nie zmienią obrazki z wypełnionych hal. To skutek mody na basket. Co gorsze - kompletnie nie wykorzystanej przez rodzimych macherów działających w tym sporcie. Polska koszykówka jest w ciężkiej opresji. Kompromitacja prezesa związku. Fatalnymi występami kadry narodowej. Katastrofą mistrzów kraju w międzynarodowych rozgrywkach. To tylko niektóre z grzechów głównych.
W naszej lidze grają amerykanie, którzy nie znajdują zatrudnienia w ligach: hiszpańskich, greckich, włoskich, rosyjskich czy tureckich. Nie mówiąc o NBA. W tamtych krajach gra się dla sławy, sprawdzenia wartości i szmalu. U nas tylko dla szmalu. Pochodna tego stanu rzeczy jest wyjątkowo utrudniony dostęp polskich zawodników do wystepów w ekstraklasie. I tę żabę ze wszystkimi konsekwencjami od kilku lat konsumujemy.
Jak zwykle w takich chorych sytuacjach praprzyczyna jest ta sama. Kasa.
Wynik ma być dziś. Od razu. Hale maja byc pełne, itd., itd..Hasła chwalebne, ale prowizorka musi prowadzić na dłuższą metę do sytuacji w której jest nasz basket. Bo co to za myślenie kategoriami: byle do play-off, a potem zobaczymy... Stąd tez wielu przypadkowych zawodników, których jedynym cv jest to, że przewinęli się przez jakiś klub we Włoszech czy Grecji... Znanemu z pracy w wybrzeżowych klubach Jackowi Jakubowskiemu, który usiłuje zaprowadzić jakiś ład w Polskiej Lidze Koszykówki - serdecznie współczuję. Choć, bez radykalnych posunięć - nic nie zreformuje.
Łza się w oku kręci, że Gdańsk ma te problemy z głowy. I to generalnie!
Koszykówka nad Motławą wymarła wiele lat temu. A przecież tu grali olimpijczycy: Dregier, Młynarczyk. Korsarze zdobywali tytuły mistrzów. Na Przymorzu mieszkał fenomenalny Jurkiewicz. W czasach chwały nikt jednak nie myślał jak wykorzystać te sukcesy. Jerzy Młynarczyk został profesorem. Zbigniew Dregier wyjechał do Francji. Andrzej Jezierski wraz z kolegami grywał wiele lat w zespole oldboyów. Edek Jurkiewicz ma swój świat zagranicą i nie przepada za wizytami w Gdańsku. Następców tych wielkich zawodników, a także Ceglińskiego, Jargiełły, Nowaka, Mikulskiego, Bielaka nie widać.
Co prawda grupa zapaleńców usiłuje odbudować tradycję Korsarzy, ale... znikąd pomocy. Nie ma woli, nie ma strategicznego planu czy taka metropolia jak Gdańsk nie powinna mieć koszykówki. Widać, że poza garstką pasjonatów nikomu na tym nie zależy.
Jan Lindner
- 22/02/2011 16:52 - Zbudujemy nowe… getto
- 18/02/2011 19:40 - Gwiazdy POleciały
- 18/02/2011 18:37 - Balon?
- 10/02/2011 18:18 - 14
- 04/02/2011 18:00 - Jacek Pauli: Mucha na zimno
- 27/01/2011 18:56 - Po polsku...
- 27/01/2011 18:51 - Gdańsk czyli enklawa publicznego dobrobytu
- 22/01/2011 09:19 - Jacek Pauli: Pusty parking, pełen łez
- 21/01/2011 17:06 - Buzek na wózek
- 15/01/2011 10:46 - Krauze, Owsiak - czyli alibi dla władzy