Ponieważ w przyszłym roku czekają nas dwie kampanie wyborcze: do Parlamentu Europejskiego i do władz samorządowych, a harce przedwyborcze już się rozpoczęły zapoznajmy się, jak o swój wizerunek dbają politycy amerykańscy. Posłużę się zachowaniami członków Kongresu.
Kadencja członka Kongresu (a jest ich 435) jest wyjątkowo krótka, trwa zaledwie dwa lata. Twórcy konstytucji amerykańskiej świadomie wybrali tak krótką kadencję, aby zmusić kongresmanów do utrzymania stałych i bliskich więzi z wyborcami. W związku z tym, taki kongresman następnego dnia po zwycięskich wyborach już dba o to, aby zapewnić sobie zwycięstwo na następną kadencję.
Nic tak nie zapewnia sukcesu w reelekcji jak bliskie, bezpośrednie więzi z wyborcami i udowodnienie im, że dba on o interesy okręgu, który reprezentuje. W związku z tym, stara się zasiadać w komisjach Izby Reprezentantów lub Senatu, w których może coś zyskać dla swojego okręgu. Jeżeli jest to np. okręg rolniczy, to będzie zabiegał o miejsce w Komisji Rolnictwa. Jeżeli w jego okręgu są zakłady przemysłu zbrojeniowego, będzie starał się zasiadać w Komisji Obrony lub komisji rozdzielającej środki budżetowe. Za pośrednictwem swojego biura w okręgu, kongresman szczegółowo informuje wyborców o swojej działalności w Kongresie. Rozsyła teksty swych projektów ustaw, poprawek, jakie zgłasza do ustaw, teksty swych wystąpień na posiedzeniach plenarnych oraz w komisjach. W diariuszu „Congressional Record” zamieszcza informacje o ważniejszych wydarzeniach w jego okręgu, teksty rezolucji podjętych przez różne organizacje na terenie okręgu. Nie zapomina o ważniejszych rocznicach i przesyła z Waszyngtonu na firmowych, kongresowych listownikach gratulacje. W swoim biurze na Kapitolu w Waszyngtonie przyjmuje wyborców ze swojego okręgu, którzy odwiedzają stolicę.
Najważniejsze są częste, regularne wizyty w okręgu. Kongresman nie może stworzyć wrażenia, że całkowicie pochłonęła go praca w Waszyngtonie. W związku z tym każde przerwy w obradach Kongresu wykorzystuje na pobyt w terenie. Już w piątek, po zakończeniu posiedzenia wsiada do samolotu i spędza weekend w swoim okręgu. Wraca do Waszyngtonu w poniedziałek.
Ale pobyt w domu nie jest wypoczynkowy. Spotyka się z różnymi organizacjami, uczestniczy w różnych lokalnych imprezach, festiwalach, imprezach sportowych, jest dostępny dla lokalnych mediów i stara się osobiście uścisnąć jak najwięcej rąk, ucałować niemowląt. Ważne miejsce w bezpośrednich spotkaniach odgrywają kontakty z miejscowym biznesem. Wszak to są sponsorzy następnej kampanii wyborczej.
Ważna rolę w utrzymaniu stałych więzi między kongresmanem a wyborcami odgrywają terenowe biura poselskie. Pracują w nich nie urzędnicy, ale etatowi działacze oraz wolontariusze, którzy poprzez swoją działalność zapewniają stałą obecność kongresmana w okręgu w czasie, gdy on przebywa na sesji Izby Reprezentantów w Waszyngtonie.
Krótka kadencja Izby Reprezentantów i owe ścisłe więzi z wyborcami mają pewną konsekwencję. Kongresmani niechętnie jeżdżą w delegacjach zagranicę. Wyjazdy zagraniczne nie są dobrze widziane przez wyborców. Pamiętam, kiedy przez kilkanaście lat zasiadałem w Zgromadzeniu Parlamentarnym NATO, na posiedzenia przyjeżdżała nieliczna delegacja amerykańska złożona głównie z senatorów. Kadencja senatora trwa 6 lat i może sobie on pozwolić na przerwy w kontaktach z wyborcami. Członek Izby Reprezentantów przy dwuletniej kadencji boi się ryzykować wyjazd zagraniczny kosztem jego obecności w okręgu. Nic więc dziwnego, że wielu kongresmanów nie wyrobiło sobie paszportów na wyjazdy zagraniczne.
Duży wpływ na utrzymanie pozytywnego wizerunku członka Kongresu, ma sposób bycia i postawa polityczna. Powinien on być wyrazisty politycznie, ale nie powinien traktować oponentów jak wroga. Skrajne partyjniactwo nie jest dobrze widziane w elektoracie. Oponenta nie powinno się obrażać. Najlepiej dowcipnie z nim polemizować, a nawet ośmieszać. Poczucie humoru jest ważną zaletą polityka amerykańskiego. Kongresman stara się prezentować, jako dobry mąż, ojciec i stara się eksponować swoją rodzinę. Dobrze widziana jest przynależność do jakiegoś kościoła, ale nie jest wskazane obnoszenie się ze swoją religijnością.
Jeżeli oprócz powyższych cech kongresman zapewni sobie odpowiedni fundusz wyborczy, to z dużym prawdopodobieństwem jego następna kampania wyborcza będzie zwycięska. Pieniądz odgrywa bowiem ważną rolę w procesie wyborczym w USA, rolę zarówno pozytywną jak i negatywną.
Longin Pastusiak
Autor jest profesorem w Akademii Finansów i Biznesu Vistula, byłym marszałkiem Senatu (2001-2005).
- 21/11/2013 08:25 - Latarką w półmrok: Domarski i Biernat w szatni Tuska
- 18/11/2013 13:11 - Okiem Borowczaka: Nie bójcie się tęczy!
- 15/11/2013 19:54 - Mój Wrzeszcz: Wrzeszcz się zmienia
- 11/11/2013 11:19 - Okiem Borowczaka: Nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka
- 07/11/2013 18:48 - Mój Wrzeszcz: Gdańsk miastem wielu kultur?
- 05/11/2013 12:30 - Okiem Borowczaka: Poseł to ma klawe życie
- 31/10/2013 21:56 - Mój Wrzeszcz: Cmentarze Wrzeszcza
- 27/10/2013 20:32 - Okiem Borowczaka: Po cholerę nam sejm?
- 25/10/2013 13:32 - Latarką w półmrok: Zezowate szczęście prawdziwego "Kozaka"
- 23/10/2013 18:43 - Mój Wrzeszcz: Podleśna Polana