Maleńka miłość w żłobie śpi,
Maleńka Miłość przy Matce Świętej
- W owym czasie wyszło rozporządzenie Cezara Augusta, żeby przeprowadzić spis ludności w całym państwie. Pierwszy ten spis odbył się wówczas, gdy wielkorządcą Syrii był Kwiryniusz. Wybierali się więc wszyscy, aby się dać zapisać, każdy do swego miasta. Udał się także Józef z Galilei, z miasta Nazaret, do Judei, do miasta Dawidowego, zwanego Betlejem, ponieważ pochodził z domu i rodu Dawida, żeby się dać zapisać z poślubioną sobie Maryją, która była brzemienna. Kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania. Porodziła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie… - relacjonuje w ewangelicznej depeszy św. Łukasz.
- Gdy zaś Jezus narodził się w Betlejem w Judei za panowania króla Heroda, oto Mędrcy ze Wschodu przybyli do Jerozolimy – zaczyna święty Mateusz Ewangelista opowieść o mędrcach ze Wschodu, którzy stali się świadkami Objawienia Pańskiego.
Czym jest mistyczne Boże Narodzenie od dwóch tysiącleci towarzyszące chrześcijaństwu i obecne w sztuce? Szukając odpowiedzi przypomina się Pokłon Pasterzy z podstawy ołtarza Wniebowzięcia Matki Boskiej w katedrze w Pelplinie pędzla znakomitego malarza Hermana Hana.
Święty Józef ucisza muzykujące anioły, bo chce zapewnić Dzieciątku spokój. Święty patron robotników Józef stoi nieco z boku, ale opiekuje się Rodziną. Scena oparta na realiach życia codziennego, z pochyloną nad Dzieciątkiem Maryją jest bardzo intymna, ludzka. Maryja z płótna Hermana Hana jest smutna, trzyma Dziecko tak, by wszyscy je mogli zobaczyć. A zebrani pasterze cieszą się. Anioły też są radosne. Występuje też sylwetka chłopa karmiącego osła.
Było to 2016 lat temu, a być może dawniej? Nie jest istotne, czy Dionisius Exiguus pomylił się in plus, czy in minus, w ustanowieniu roku „zero”, daty narodzin Chrystusa i początku ery. I nie było to akurat 24 grudnia owego roku zerowego. Ale to tej nocy, której pamiątkę świętujemy 24 grudnia, Boże Dzieciątko zaczęło swój spacer po Ziemi.
Zatrzymało się na moment w pałacu cesarza Konstantyna Wielkiego, cesarza Rzymu, który by ratować ład łaciński uczynił chrześcijaństwo religią Cesarstwa. Dziecię wędrowało dalej, razem z Karolem Wielkim, w średniowieczu, błędnie określanym przez zastępy ignorantów jako „czas mroku”, czy „wieki ciemne”. Wystarczy spojrzeć na archidiecezjalną Bazylikę Mariacką – koronę Gdańska, górującą od ponad sześciuset lat nad grodem, zamkom warownym, pokłonić się kunsztowi Hansa Memlinga, by dostrzec wielkość tamtej epoki, zaiste nie „wieków ciemnych”.
Karol Wielki, twórca Europy, przyjął koronę w Boże Narodzenie roku 800. Trzy wieki, które upłynęły od śmierci Karola Wielkiego to był czas wzrastania Kościoła. Nawróciły się wówczas Morawy, Bułgaria, Czechy, Polska, Węgry i Księstwo Kijowskie.
Dzieciątko nowonarodzone zaprowadziło w 966 r. Mieszka, księcia Polan, do chrzcielnicy.
Jakie więc będą te dzisiejsze polskie święta? Radosne i rodzinne? Przepojone troską o los Ojczyzny? Pełne wołania o ład w życiu publicznym, o odbudowę wspólnoty, o wzajemny szacunek?
Co dalej będzie z naszą tradycją? Czy pod naporem przedziwnie pojmowanej politycznej poprawności wyrugowana z niej zostanie religijna atmosfera, zastąpiona komercyjnym blichtrem i atakiem reklam? Nie dajmy się zwieść magii świąt sprowadzonych do kuso przyodzianej „Mikołajki” w kostiumie, którego czerwony kolor wymusiła w latach 60. Coca Cola.
Dbajmy, byśmy nie zostali sprowadzeni do roli zmanipulowanych konsumentów, wypranych z tradycji, z poczucia wspólnoty. Człowiek bez świadomości swojej tradycji i swojej tożsamości jest podatny na manipulacje.
Dyktat krzewicieli „kultury świeckiej” doprowadził do defensywy chrześcijaństwa. A sto lat wcześniej wcześniej totalitaryzmy XX wieku, narodowy socjalizm i komunizm, swoją drogę ku władzy totalnej zaczynały rozprawą z religią w jej tradycyjnej formule, wprowadzając na jej miejsce własną obrzędowość.
Co stać się może niebawem z Europą pokazuje przykład laickiej Francji, Belgii, większości landów niemieckich. We Francji, od czasów Pepina Małego i Karola Młota wielkiej córy Kościoła, dzisiaj kościoły świecą pustkami (może poza historyczną Wandeą), zamieniane są w galerie handlowe i kina, a islam kroczy przez jej terytorium.
Ci wolnomyśliciele, których drażni krzyż są nie tyle złowieszczy, co groteskowi w swym zapędzie do nowoczesności, przypominający gombrowiczowską Zutę Młodziakównę, arogancką, impertynencką, niedouczoną zwolenniczkę postępu i swobód wszelakich.
Ten pęd nuworysza do pseudonowoczesności prowadzi do powtórki dziejów, gdy rozpadł się rzymski ład. Wtedy jednak, chociaż Cesarstwo Rzymskie przestało istnieć, depozytariuszem łacińskiego ładu stał się biskup Rzymu. Kto nim będzie dzisiaj?
Tej bezśnieżnej zimy dalej będziemy wędrować z Dzieciątkiem – drogą powrotu do źródeł, do kośćca polskości.
Kiedy Mieszko I przyszedł do chrzcielnicy w Wielką Sobotę 966 roku zaczął tkać ową osnowę, na której on i Bolesław Chrobry, zbudowali Państwo Polskie, wprowadzając nas do zbudowanej na chrześcijaństwie Europie.
Narodził się nam Zbawiciel – pięknie jest w to wierzyć. A jeśli nie wierzysz? Mimo to wsłuchaj się w opowieść o Jezusie z Nazaretu, narodzonym około 2015 lat temu, zmarłym w 33 roku nowej ery. O Żydzie, Aramejczyku, nonkonformiście, myślicielu, wielkim kaznodziei, który urodził się w Judei, w rzymskiej odległej prowincji, za panowania cesarza Augusta Juliusza Oktawiusza. O Jezusie, skazanym na ukrzyżowanie za panowania cesarza Tyberiusza, gdy prokuratorem Judei był Poncjusz Piłat, który ugiął się przed żądaniem Sanhedrynu i skazał cudotwórcę na śmierć. Chociaż nie dowiedziono mu żadnej winy.
Jezus nie rzucał wyzwania władzom imperium, nie pozostawił po sobie tajnej organizacji i politycznego przesłania. Nauczał „Jeśli kto chce iść za mną, niech się zaprze samego siebie niech weźmie swój krzyż i niech Mnie naśladuje”. Jakże trudne to wyzwanie również dla nas, dla ludzi Kościoła.
A jeśli brakuje Ci wiary sięgnij po zakurzoną, zapomnianą na półce Biblię. I czytaj…
Jezus przyszedł na świat w ubogiej grocie koło Betlejem. To nie był zamysł przypadkowy. Człowiek miał nie bać się Boga, miał go szukać i znaleźć – bez lęku, w ubogim żłobie.
Czysta i skromna religia – jak jej początki opisywał znakomity historyk Edward Gibbon, mimo, że krytyczny wobec chrześcijaństwa – wiara skromnych rybaków, którzy potrafili wypełnić duchową pustkę, ostatecznie rozwinęła triumfalny sztandar Krzyża na ruinach Kapitolu.
Artur S. Górski
- 17/01/2017 15:12 - Sopockie co nieco: Nie tylko smog
- 12/01/2017 10:36 - Akapit wydawcy: 750 złotych Kowalczuka
- 09/01/2017 19:22 - Sopockie co nieco: Sopockie spacery
- 05/01/2017 07:45 - Latarką w półmrok: Sopockie dyrdymały
- 05/01/2017 07:42 - Sopockie co nieco: Świąteczna bajka
- 18/12/2016 20:28 - Akapit wydawcy: 750 zł Kowalczuka dla Korczaka
- 18/12/2016 20:18 - Sopockie co nieco: „Wspomnienia się nigdy nie starzeją…”
- 08/12/2016 18:53 - Latarką w półmrok: Paweł Adamowicz przedsiębiorca roku w Gdańsku!
- 08/12/2016 18:50 - Sopockie co nieco: Przejrzysty i transparentny jak… prezydent?
- 02/12/2016 15:06 - Akapit wydawcy: Cena... pomyłki czy fałszu intelektualnego?