Ostatnie alarmy smogowe w wielu miastach Polski i porównanie emisji szkodliwych pyłów w tych rejonach z niezłymi wynikami badania powietrza w Trójmieście powinny mieszkańców Gdyni, Gdańska i Sopotu niewątpliwie nieco uspokoić i ucieszyć, ale…
No, właśnie – w tym gronie tylko Sopot ma status uzdrowiska i w związku z tym znacznie bardziej wyśrubowane normy środowiskowe tu obowiązują, ale o ewentualnych zagrożeniach (nie tyle nawet dla tego statusu, co dla naszego zdrowia) trzeba rozmawiać przecież znacznie wcześniej, a nie wtedy, kiedy mleko się już wyleje. Nie grozi nam, na szczęście, takie zagrożenie smogiem jak w Krakowie czy ostatnio w stolicy, ale też nie widać jakiejś specjalnej determinacji lokalnych władz, aby zmierzyć się realnie z tym problemem. Moi (nie tylko sopoccy) czytelnicy zapewne zgodzą się ze stwierdzeniem, że budzące czasami nostalgię (i przynajmniej moje – nomen omen – ciepłe wspomnienia z dzieciństwa) kaflowe piece, opalane węglem to relikt, który – jako szkodliwy dla środowiska – powinien definitywnie zniknąć, zwłaszcza na terenie uzdrowiska. Jeśli – póki co – nie jest to jeszcze możliwe, to miejskie służby powinny skutecznie i zdecydowanie egzekwować, aby nie palono w nich śmieciami. Nie słyszałem jednak o tym, żeby kogokolwiek w Sopocie przykładnie ukarano za spalanie w swoim piecu np. plastikowych butelek czy jednorazowych pieluch. A na pewno jest to nie tylko szkodliwe dla jakości powietrza, ale wręcz stanowi bezpośrednie zagrożenie dla zdrowia sąsiadów takiego „palacza”.
Owszem, istnieją programy dofinansowania np. instalacji solarów czy wymiany pieców na bardziej ekologiczne źródła ogrzewania, ale póki co nie są one jakoś specjalnie zachęcające (zwrot maksymalnie do 45% kosztów, co np. przy wyższych później rachunkach za gaz w żaden sposób nie amortyzuje znacznego wydatku) ani szeroko rozreklamowane. W tych kwestiach Sopot na pewno nie jest liderem, a wręcz odwrotnie – odstaje od wielu mniejszych miejscowości uzdrowiskowych, w których gminne programy instalacji baterii solarnych i fotowoltaicznych na prywatnych domach stanowią wręcz priorytet. W innych – fotowoltaikę wykorzystuje się np. do oświetlenia parków i miejsc publicznych, a w jeszcze innych zastosowano ekologiczne metody podświetlenia ścieżek rowerowych.
W Sopocie na interpelacje np. w sprawie regularnego spalania świeżo ściętego, mokrego drewna w strefie uzdrowiskowej otrzymuję kuriozalne odpowiedzi, że nie jest to szkodliwe i nie stanowi problemu, podobnie jak wielki dziki parking samochodowy, graniczący w tej strefie bezpośrednio z ujęciem leczniczej solanki. Na alarmujące z kolei doniesienia w sprawie wycinki starych drzew, otrzymuję z kolei zapewnienia, że będą tzw. nasadzenia zamienne (np. drzew na… krzaki), co jest małym pocieszeniem, skoro wszystkie niezależne dane wskazują, że aby drzewo spełniło zadanie „zielonych płuc” musi najpierw rosnąć 40 lat!
Nagminne przekraczenie dopuszczalnych norm hałasu w strefie uzdrowiskowej jest również bagatelizowane, zatem kto by tam się przejmował np. nowymi, przyjaznymi dla mieszkańców, kuracjuszy i środowiska technologiami nawierzchni drogowej, która redukuje hałas samochodowy (tak, tak, są już takie rozwiązania) czy wypróbowaniem specjalnej farby (o której dowiedziałem się skądinąd od… sopockiej firmy, która stosuje ją w praktyce), umożliwiającej redukcję zanieczyszczeń z powietrza – dzięki wykorzystaniu zjawiska tzw. fotokatalizy. Nie jestem w tej materii specjalistą, zatem może ktoś inny niech podpowie sopockiemu włodarzowi (wszak to inżynier), że istnieją już takie nowatorskie technologie i warto je wypróbować, aby Sopot był raczej liderem w dziedzinie kompleksowej ochrony środowiska, a nie kategorii miasta niebezpiecznego! Bo mnie raczej w tej materii nie posłucha. Jeśli jednak zmieni zdanie – służę swoimi uzdrowiskowymi doświadczeniami i dobrymi przykładami, bo sopockie uzdrowisko warte jest wszelkich zabiegów i współpracy – ponad wszelkimi podziałami.
Póki co, martwię się raczej planami dość intensywnej zabudowy niewielkich wolnych terenów, jakie w Sopocie jeszcze zostały i brakiem pomysłu na pełne wykorzystanie ogromnego potencjału uzdrowiskowego, jaki posiadamy. A także tym, że w dziedzinie ochrony środowiska tak naprawdę brakuje długofalowego, spójnego planu redukcji emisji CO² do atmosfery. To znaczy, formalnie niby jest, ale realnie… Obyśmy tylko nie obudzili się za późno, z ręką w wiadomym naczyniu.
Wojciech Fułek
- 03/02/2017 13:46 - Gazeta Sopocka: Karnowski! Oddaj 43 tys. złotych!
- 31/01/2017 22:25 - Franciszek Potulski: Plusy dodatnie i plusy ujemne
- 30/01/2017 13:47 - Sopockie co nieco: Trudna nauka niezależności
- 27/01/2017 22:34 - Akapit wydawcy: Dekada z "Gdańską"
- 19/01/2017 08:49 - Latarką w półmrok: Nasza demokracja
- 12/01/2017 10:36 - Akapit wydawcy: 750 złotych Kowalczuka
- 09/01/2017 19:22 - Sopockie co nieco: Sopockie spacery
- 05/01/2017 07:45 - Latarką w półmrok: Sopockie dyrdymały
- 05/01/2017 07:42 - Sopockie co nieco: Świąteczna bajka
- 24/12/2016 16:23 - W Betlejem narodziło się Dzieciątko Jezus