Dawno, dawno temu, kiedy sopockiego włodarza ostrzegał przed nieprzewidywalnymi konsekwencjami budowy mariny prof. Maciej Wołowicz, naukowo zajmujący się badaniem ekosystemów morskich, jego wątpliwości zostały całkowicie zlekceważone wraz z zapewnieniem, że projekt opiniowali przecież wybitni hydrotechnicy i nie widzą oni żadnych zagrożeń. Okazało się – i to znacznie szybciej, niż się wszyscy spodziewali – że ci eksperci (mimo ponawianych próśb nigdy nie poznaliśmy ich nazwisk) jednak się dramatycznie pomylili w swoich przewidywaniach. Zjawisko tombolo (wypłycania się dna morskiego w okolicy mola) okazało na tyle groźne, że miasto będzie musiało regularnie dopłacać do likwidacji jego negatywnych skutków i pogłębiać dno morskie w tej okolicy. Fachowo takie działania nazywa się refulacją. Jestem zupełnym laikiem w tej materii, ale miałem okazję kilka razy z bliska przyglądać się takim akcjom na Pomorzu Zachodnim. Polegały one na zasysaniu piasku z dna morskiego wielką rurą i „wypluwaniu” piasku w innym miejscu na brzeg. Sopocianie mogli przyjrzeć się, jak wygląda taka akcja przy użyciu innego sprzętu, chyba jednak nie do końca dostosowanego do takiego przedsięwzięcia. Zwykła koparka, zanurzona w wodzie, ładowała kolejne tony (czarnego?) piasku na zwykłe ciężarowe samochody-wywrotki, też głęboko zanurzone w wodzie. Wywrotki przewoziły ten piasek kilkaset metrów dalej, gdzie był on – po zrzuceniu na plażę - wyrównywany spychaczem. Sopocianie alarmowali, chyba nie tylko mnie, że wyglądało to wszystko – delikatnie mówiąc – mało profesjonalnie, mam jednak nadzieję, że działania te realizowali fachowcy. Ale chciałbym zwrócić uwagę na inny aspekt tej historii. Może lepiej – zwłaszcza przed tak dużymi inwestycjami, ingerującymi w naturalne środowiska – wydać więcej pieniędzy na kompleksowe i pogłębione analizy, aby nie być później zaskakiwanym negatywnymi konsekwencjami? Nie chciałbym się co jakiś czas przekonywać o słuszności porzekadła „mądry Polak po szkodzie”, zwłaszcza, jeśli te szkody generują znaczne dodatkowe koszty, o których nikt wcześniej mieszkańców nie informował.
Podobnie jest z godną poparcia akcją „pomóż zaprojektować zieleń na Placu Przyjaciół Sopotu”. Tylko dlaczego architekci nie zaprojektowali jej po prostu od razu? Kiedy zwracałem na to kilkukrotnie uwagę podczas publicznych dyskusji, usłyszałem, że będą tam „mobilne (sic!) trawniki” i one załatwią problem brakującej zieleni. Z pełnym przekonaniem mówił o tym wtedy z-ca prezydenta - ten sam, który zapewniał też, że w Sopocie powstaną w wyniku konkursu fantastyczne, oryginalne toalety publiczne, np. w postaci muszli. Zastępcy już w sopockim ratuszu nie ma, tak samo jak nie ma mobilnych trawników czy wzorcowych toalet. A Polak, jak zwykle mądry po szkodzie, pyta teraz sopocian, co zrobić, żeby plac był bardziej zielony? Może trzeba było zapytać znacznie wcześniej i nie byłoby problemu?
Podobny proces – mam wrażenie – zachodzi z wyjątkowo intensywną zabudową około-dworcową. Sąsiadujący z tą inwestycją zespół szkół handlowych pozbawiono szkolnego boiska, aby wybudować gigantyczny kompleks, z którego znaczna część wciąż pozostaje niezagospodarowana. Szkole (w związku z tym?) zaproponowano przenosiny w inne miejsce, a do pustych przestrzeni, wybudowanych w formule PPP, wprowadzono miejską mediatekę. Świetnie, tylko dlaczego nie pomyślano o tym wcześniej i nie skorzystano z doświadczeń np. sopockiej Państwowej Galerii Sztuki, która w nowej zabudowie Domu Zdrojowego jest gospodarzem przestrzeni, których właścicielem jest miasto? Mądry Polak po szkodzie musi teraz słono płacić za dzierżawę firmie, która chyba nie potrafiła stworzyć realnego biznes-planu, skoro budynek wciąż straszy wieloma pustymi przestrzeniami. A można było przecież bez większego problemu wybudować mediatekę na miejskim gruncie – tuż obok i dziś bylibyśmy jej pełnoprawnym gospodarzem.
Niezależne konsultacje, analizy, opinie i ekspertyzy są wręcz niezbędne w codziennej samorządowej działalności i nie tylko warto, ale wręcz trzeba je zamawiać. I wykorzystywać. Tylko zawsze lepiej sięgać do nich wcześniej, niż później. Zwłaszcza, kiedy dotyczą dużych inwestycji w tak wrażliwym miejskim organizmie, jakim jest Sopot.
Wojciech Fułek
- 22/12/2017 22:18 - Akapit wydawcy: Bieda dobra na wigilię
- 22/12/2017 22:15 - Sopockie co nieco: Zdrowy rozsądek i interes mieszkańców
- 07/12/2017 08:53 - Akapit wydawcy: Slalomy Borusewicza
- 06/12/2017 12:04 - Sopockie co nieco: Obraz wykrzywiony?
- 04/12/2017 11:18 - Latarką w półmrok: Nasze rury, nasze dochody
- 30/11/2017 21:58 - Akapit wydawcy: Kto wisi na drzewach?
- 23/11/2017 21:48 - Akapit wydawcy: Ekstradycja Karnowskiego
- 23/11/2017 21:44 - Sopockie co nieco: Noblesse oblige?
- 16/11/2017 11:28 - Akapit wydawcy: Tele-wizje Adamowicza
- 13/11/2017 17:34 - Sopockie co nieco: Gra pozorów