Sopot jest uwikłany w swoją historię i tradycję kurortu. Ta sława Perły Bałtyku i Monte Carlo Północy wywarła na mieście nieusuwalne piętno, które dostrzec można na każdym kroku. Ktoś powiedział mi niedawno, że męczy go i drażni to nieustanne wywoływanie duchów przeszłości. Przekonywał z pasją, iż to właśnie przeszłość jest największym balastem i przeszkadza na każdym kroku, nie pozwalając sopocianom wydostać się ze swojego cienia. Owszem - potakiwał mi nawet chętnie - mieszkamy w domach, które pamiętają XIX wiek, chodzimy po ulicach, którymi przechadzał się ze swoją cesarską świtą kaiser Wilhelm; wzdychamy do czasów, kiedy Sopoty i Zoppot oznaczały ekskluzywne i nie dla każdego dostępne miejsce wypoczynku i rozrywki; ciągle wspominamy okres niegdysiejszej świetności kurortu. Potakiwał, aby zaraz zapytać: a gdzie w tym wszystkim miejsce na dziś i jutro tego miasta, gdzie szukać bijącego serca współczesnego Sopotu?
Powtarzam i ja jego kolejne pytania, gdyż pozostają one wciąż bez odpowiedzi. Czy rzeczywiście musimy ciągle odkopywać dawne wspomnienia i patrzeć na Sopot przez pryzmat polsko-niemiecko-żydowskich podziałów przedwojennych? Czy na pewno w przeszłości tkwi ten właściwy klucz do przyszłych losów naszego miasta? Czy dziś potrafimy się wyzwolić z przeszłości, aby podjąć próbę spojrzenia na Sopot z perspektywy XXI wieku? Jaka byłaby cena tego wyzwolenia?
Trudno się jednak odwrócić plecami do historii tego miasta, ulic, budynków, tradycji. Determinuje ona w końcu nie tylko nasze sopockie pasje i zamiłowania, ale i dzisiejszą miejską politykę i strategię rozwoju. „Przyszłością Sopotu jest jego przeszłość” – powiedział doskonały sopocki artysta, grafik i malarz, dziś obywatel świata – Andrzej Dudziński. Czy historia, do której się odwołuje, po latach przyzna mu rację?
Najtrudniejszy, być może dla niektórych szczególnie bolesny, dla innych – tylko niewygodny temat – to na pewno okres międzywojenny. W ówczesnym Sopocie nie tylko Niemcy liczebnie zdominowali Polaków, ale nawet Żydów mieszkało tu na przełomie lat 20-tych i 30-tych blisko dwukrotnie więcej. Działała oczywiście aktywnie Polonia, funkcjonowały polskie hotele, pensjonaty, sklepy i liczne towarzystwa. Ale to miasto funkcjonowało zawsze – i o tym nie możemy dziś zapominać – na pograniczu różnych kultur i narodowości. Czy warto jednak dziś, na przełomie wieków i tysiącleci, wskrzeszać dawne podziały i rozdrapywać narodowe rany?
Wciśnięci w środek wielkiej nadmorskiej aglomeracji musimy bronić swojej niezależności, swojej tożsamości i swoich wizji. Niech będą one jednak skrojone nie dla naszego pokolenia, ale dla naszych dzieci i wnuków. Twórzmy je wspólnie – spierając się o nie i broniąc swoich racji. Nie zapominajmy jednak w tej dyskusji o duchach przeszłości, gdyż nie powinny nas one straszyć, ponieważ najczęściej bywają duchami przyjaznymi.
Wojciech Fułek
- 28/07/2017 14:10 - Sopockie co nieco: Samorząd, rząd i nie-rząd
- 25/07/2017 06:45 - Nadal czekamy na sądowe katharsis
- 22/07/2017 07:45 - Akapit wydawcy: Organ wodą zachłyśnięty
- 22/07/2017 07:43 - Sopockie co nieco: GOŁY (i wesoły)
- 15/07/2017 11:26 - Akapit wydawcy: Reżim Struka losem Karnowskiego
- 12/07/2017 16:26 - Wołyń 1943 – z "ideą nacji" pojednania nie będzie
- 06/07/2017 18:24 - Akapit wydawcy: Jęki telewizyjne
- 06/07/2017 18:18 - Sopockie co nieco: Nasz Monciak
- 05/07/2017 16:55 - Sopockie co nieco: Nasz Monciak
- 02/07/2017 16:03 - Akapit wydawcy: Paweł dziękuje Marcinowi?