Cyrk trwa w najlepsze! Warszawskiego paradoksu część kolejna. Jeśli wierzyć warszawiakom, najlepszy prezydent stolicy w historii i najpoważniejszy kandydat na prezydenta kolejnej kadencji, pozostaje na stanowisku dlatego, że referendum okazało się nieważne…
Według mnie warszawskie referendum to klęska… wszystkich. Zarówno PiS-u, który je zawłaszczył, jak i Platformy, która mimo, iż jej polityk wyszedł z tego obronną ręką, nie ma powodów do radości. Warszawiacy pokazali politykom, że mają już serdecznie dość takiego stylu uprawiania polityki, jaki nasze partie fundują rodakom w ostatnim czasie. Mam nadzieję, że na PO ta lekcja pokory podziała mobilizująco.
Te referendum to niekończąca się paranoja. Prezes Kaczyński grzmiał na Donalda Tuska, że ten podeptał demokrację, namawiając do bojkotu referendum. Zapomniał mały wódz, jak nie tak dawno apelował do mieszkańców Łodzi o nieuczestniczenie w podobnym plebiscycie. No, ale tam odwoływano Kropiwnickiego z PiS-u, więc o deptaniu demokracji być nie mogło. Skoro jestem przy partii Kaczyńskiego, trudno nie dostrzec, że ma ona chyba największy wpływ na wynik referendum. Gdyby nie jego zawłaszczenie, gdyby nie pisowska godzina „W”, gdyby nie „Powstańcy 2013”, kto wie, czy Hanna Gronkiewicz-Waltz nie została by odwołana? Jak widać, wszelkie układy z Prawem i Sprawiedliwością, to przysłowiowy pocałunek śmierci.
Swoistą ciekawostką warszawskiego referendum był także fakt, że osoby nie idące na wybory widziały „na mieście” obwieszczenia wyborcze. Ci, którzy szli odwołać panią prezydent, afiszów wyborczych nie widzieli, a lokali wyborczych pewnie wyszukiwali z GPS-em…
Wydarzeniem wieczoru była jednak pełna emocji wypowiedź pana Guziała, który uznał swoje moralne zwycięstwo i niczym Duce wygłosił płomienne wystąpienie. Muszę jednak częściowo zgodzić się z panem Guziałem. Rzeczywiście wygrali warszawiacy. Tylko nie ci, których miał na myśli. Wygrało 73,2 % mieszkańców stolicy, którzy nie dali się zrobić w konia. Myślę, że inicjator referendum, który zapowiada, że przez rok będzie patrzył na ręce HGW powinien skierować swój wzrok przede wszystkim na swoje własne podwórko, bo w mateczniku inicjatora, czyli Ursynowie, frekwencja była najgorsza… Jak widać mieszkańcy dzielnicy wolą hałas lądujących samolotów od bredni Guziała.
Jerzy Borowczak
- 27/10/2013 20:32 - Okiem Borowczaka: Po cholerę nam sejm?
- 25/10/2013 13:32 - Latarką w półmrok: Zezowate szczęście prawdziwego "Kozaka"
- 23/10/2013 18:43 - Mój Wrzeszcz: Podleśna Polana
- 20/10/2013 12:50 - Okiem Borowczaka: Felieton zawiera lokowanie produktu
- 19/10/2013 18:27 - Mój Wrzeszcz: Są takie magiczne miejsca
- 14/10/2013 17:38 - Mój Wrzeszcz: Jesienne media
- 06/10/2013 11:30 - Okiem Borowczaka: Granice hipokryzji
- 03/10/2013 21:12 - Mój Wrzeszcz: Niechciane reklamy
- 30/09/2013 07:08 - Okiem Borowczaka: Gdy umysł śpi budzą się demony
- 24/09/2013 08:00 - Okiem Borowczaka: Wałęsa – Człowiek z nadziei