Zmienia się ustrój w okolicy.
To co publiczne staje się prywatne, a to co prywatne publiczne staje się tylko po stronie kosztów.
Gdańszczanie stoją w korkach, bo ktoś buduje swój handlowy biznes, który dla swojej urody wymaga, by dobrze go wmontować w substancję miejską. Przyszłe sprywatyzowane zyski trzeba opłacić, ale nie z własnej kieszeni. Cóż to za społeczny priorytet, że ktoś chce zarabiać na hektarach sklepów w centrum miasta? Może właśnie dlatego to gmina powinna eksploatować takie zamiary i chronić swoich obywateli przed dokuczliwą inwestycją w ich codzienną przestrzeń?
Doprawdy, budowa sklepu to tylko dowód, że na gdańskich portfelach można jeszcze zarobić. Nic więcej. Gmina zamiast zdyskontować takie zamiary, wchodzi w kombinacje biznesowe i traci wzgląd na interes ogółu. Dlaczego park w centrum miasta nie podnieca tak jak kilkaset sklepów naraz?
Z własnej wygody, a też z przesłanek ideologicznych, gmina zamienia szkołę publiczną w prywatny biznes, zaś jej urzędnik bezczelnie deklaruje w państwie prawa, że wyrok sądu będzie ważny za... lat pięć.
Szpitale stały się spółkami, udziały jak już w Kwidzynie wędrują w prywatne ręce, pacjenci i ich zdrowie stają się chodliwym towarem a lekarz i pielęgniarka to zbędny koszt, bo szpital jest publiczny, ale dochody jak najbardziej prywatne. Zaczyna się też wyprzedaż szpitalnych działek, bo odpowiedzialność zarządów nie sięga konstytucyjnej odpowiedzialności za zdrowie Polaków.
Droga z Gdańska na południe też jest publiczna w wymiarze kosztów, ale prywatna po stronie dochodów, nawet automaty na bramkach cieszą właściciela w RPA. To politycy SLD, zaczadzeni jakąś trzecią drogą i partnerstwem publiczno-prywatnym, odstąpili na dekady publiczne pieniądze prywatnym konsumentom. Zamiast budować majątek państwa, z tych samych publicznych pieniędzy budują dostatek wybranych rodzin.
Cała reszta to żerowisko pod publicznym protektoratem: obywatele którym dewastuje się dojazdy do pracy; uczniowie i nauczyciele którym wmawia się że pozytywna szkoła to szkoła komercyjna; pacjenci i lekarze, których wartość wyznacza marża handlowa; operowi artyści, których biedą frasuje się dyrektor marszałkowski obsadzony w swojej roli za 250 tys. zł; sprzątaczki i ochroniarze nad których śmieciową nędza pochyla się menedżer, który wziął 5 mln złotych odprawy.
Liberalne przerzuty dewastują społeczny wymiar wspólnoty. Nic dziwnego, że nawet na Pomorzu sympatie obywateli zaczynają emigrować z obozu PO. Wnet partia byłej władzy sięgnie dna, jak nie przymierzając lewica, jeśli dobrostan kilkudziesięciu jej funkcjonariuszy będzie ważniejszy niż dobro w niej niezrzeszonych.
Marek Formela
- 21/03/2016 18:16 - F. Potulski: Prywatna szkoła na Ujeścisku
- 16/03/2016 17:01 - Okiem Borowczaka: Panie Prezydencie…
- 14/03/2016 08:28 - Latarką w półmrok: POmorska obłuda
- 10/03/2016 07:59 - Latarką w półmrok: Borusewicz porzucił Wałęsę...
- 08/03/2016 13:18 - Okiem Borowczaka: Dziękuję Mistrzu
- 02/03/2016 17:28 - Zdaniem eksperta: od wyroku WSA Gdańsk nie może przekazać złotówki
- 29/02/2016 16:23 - Cześć i chwała! Bohaterom niezłomnym...
- 25/02/2016 17:34 - Latarką w półmrok: Skok z pontonu do wolności?
- 25/02/2016 17:30 - Okiem Borowczaka: Dni hańby
- 21/02/2016 20:22 - Rękopisy nie płoną, ale są śmiertelne archiwa