Wiadomość, że menadżerem Śródmieścia Gdańska został wybrany przez Pana Prezydenta Adamowicza Tomasz Wróblewski, były redaktor "Gazety Wyborczej Trójmiasto" dotarła do mnie w trakcie zażywania sauny suchej w sympatycznym spa&welles przy stadionie Legii przy ul. Myśliwieckiej w Warszawie. A dostarczył mi ją mój android sony xperia. Wiadomość dotarła więc w miejscu jak najbardziej akuratnym do rozmaitych życiowych wspominek i refleksji.
Z Wróblem znam się od ho, ho, ho czyli od czasów siedzenia w jednej ławce w Liceum Ogólnokształcącym im. Marii Skłodowskiej-Curie w Tczewie. Zawdzięczam mu zdanie pisemnej matury z matematyki. Potem on wybrał geografię, ja filologię polską. Przez całe studenckie lata wynajmowana przez niego altana na Kolonii Ochocie niedaleko dworca PKS była również moim domem i azylem. Tam naje...wszy się tanim winem wspólnie płakaliśmy w rytm utworu zespołu Call System „To szampan. Pada deszcz” słuchanego z kultowego longpleya „Gdynia” (dzisiaj się mówi: winyla). Z tejże altany wyruszaliśmy raz na jakiś czas - w stanie zamroczenia alkoholowego - na ul. Kurkową odbijać więźniów politycznych. Przyjaźniłem się ze wszystkimi jego ówczesnymi dziewczynami. Ja byłem świadkiem na jego ślubie, on świadkował na moim. Słabo nam wyszły te świadectwa, bo nasze ówczesne żony od wielu lat innych już mają kawalerów.
W 1988 r. razem uczestniczyliśmy w strajku na Uniwersytecie Gdańskim i razem rozrzucaliśmy po mieście ulotki. Jak się okazuje w zacnym towarzystwie Pawła Adamowicza, który też rozrzucał, co potwierdzono niedawnym krzyżem.
Na spółkę wzięliśmy pierwszy w życiu kredyt w banku PKO BP na ul. Okopowej. On za swoją część kupił używanego „garbusa”, ja swoją część przepiłem.
W 1990 r. byłem już dziennikarzem gdańskiego oddziału „Gazety Wyborczej”. Wciągnąłem Wróbla, który akuratnie nie miał pomysłu co ze sobą zrobić po zrobieniu magisterium. Przez lata pracowaliśmy razem. On był naczelnym oddziału, ja jego zastępcą. W 1995 r. prowadząc zręczną intrygę uratowałem mu dupę, gdy Michnik – podszczuty przez „Majoneza” i admirała Kołodziejczyka - chciał Wróbla wywalić z posady, aby zainstalować na jego miejsce ich kumpla, też dziennikarza, Jarosława Gojtowskiego. Pretekstem było zamieszczenie przez Wróblewskiego relacji z przedwyborczych peregrynacji po Trójmieście Danki Kuroniowej dopiero na 4 stronie. W dodatku dość krótkiej relacji. Jacek Kuroń był wówczas kandydatem Michnika na prezydenta RP. Wróbel politycznie dość długo był niewyrobiony.
W kilka lat później zadarłem z Panem Prezydentem Adamowiczem. Nie, abym go jakoś specjalnie nie lubił, ale dla tzw. pro publico bono. Zadarcie zaowocowało procesem sądowym, w którym miałem zaszczyt zmierzyć się klata w klatę z Panem Mecenasem Romanem Nowosielskim.
W redakcji „Gazety Wyborczej Trójmiasto” pracująca wówczas Maryla Musidłowska ukuła powiedzenie, że Wróblewski jest człowiekiem bez właściwości. Ale ludzie nabierają właściwości z doświadczeniem życiowym. I politycznego wyrobienia. Wróbel nabrał. Najpierw zakazał mi cokolwiek pisywać, koniec końców wywalił moją dupę z posady. Różne słyszałem teorie co było tego przyczyną, do żadnej nie jestem przywiązany. Uczynił dobrze. Po 1. wyjął przykrą drzazgę zza paznokcia Pana Prezydenta Adamowicza, po 2. to jak byłem za mało rozgarnięty, aby rozumieć właściwości ówczesnego etapu, po 3. uczciwie muszę przyznać, że niechcący pchnął mnie na nowe tory, za co swoją drogą powinienem być mu szczerze wdzięczny. Może też już widział w szklanej kuli z wielkim wyprzedzeniem swoją przyszłość jako menadżer Śródmieścia.
Po zostaniu byłym naczelnym "Gazety Wyborczej Trójmiasto" Wróblewski poszedł w biznesy knajpiane, które właściwości wymagają sporo. Szło mu - zdaje się - rozmaicie. Prowadził kultową - podobno - "Stację de lux" we Wrzeszczu. Piszę podobno, bo byłem raz jeden. Ale ja nie gustuję w wódce zbyt rozcieńczonej. Ostatnio był "doradcą wojewody do spraw komunikacji społecznej i mediów". "GWT" podała, że był też wykładowcą. Temu się nie dziwię. Na uczelniach wyższych, niższych i nijakich jest bezproblemowy dostęp do "świeżego mięska" w dużym wyborze. No, dużo by pisać i sporo wspominać. Będą jeszcze okazje. Jest szampan, a pada deszcz.
Waldemar Kuchanny
- 23/01/2015 15:50 - Artur S. Górski: Zasada ustrojowa wrzucona do kosza
- 23/01/2015 15:39 - Fakty i Pogłoski (3)
- 20/01/2015 17:22 - Andrzej Różański: Wczoraj wszyscy byliśmy górnikami
- 20/01/2015 17:18 - Okiem Borowczaka: Zwyciężył dialog
- 14/01/2015 16:50 - Okiem Borowczaka: Dwie strony medalu
- 09/01/2015 14:13 - Okiem Borowczaka: Tradycja noworoczna
- 04/01/2015 12:36 - Okiem Borowczaka: 2014
- 31/12/2014 08:50 - Latarką w półmrok: O zdrowiu z Karolem Marksem
- 20/12/2014 16:24 - Budyń z sokiem malinowym: Bohater Kuchanny i bohater Adamowicz
- 16/12/2014 21:30 - Okiem Borowczaka: Fałsz historii