W czwartek przed Urzędem Marszałkowskim protestowały pielęgniarki. Annę Wonaszek, przewodniczącą Okręgowej Rady Pielęgniarek i Położnych w Gdańsku wysłuchał Artur S. Górski
Dzisiaj odpowiedzialni za ochronę zdrowia dziwią się, że protestujemy, że przychodzimy do nich, pod drzwi urzędu marszałkowskiego. Alina Pienkowska, pielęgniarka, byłaby z nami dzisiaj, na proteście w mieście „Solidarności”.
Antyhumanitarne standardy w Polsce nie mogą dalej obowiązywać. Należy się szacunek dla człowieka – pacjenta.
Podczas spotkań w ministerstwie artykułowałam nasze postulaty. Niemocą zasłaniał się minister Arłukowicz, jego zastępca Neumann. Pisaliśmy do premier Ewy Kopacz. Obiecywała, że pochyli się nad ludzkimi problemami. I nic. Odpowiedzi nie ma.
A od czego oni są, do jakich zadań zostali wynajęci przez wyborców? Dialogu z ludźmi pracy nie ma od dawna. Goni się za pieniądzem, za księgowym bilansem. Pacjent zniknął urzędnikom z pola widzenia. Skupmy się nad problemami całego systemu. Nie udawajmy, że ich nie ma, nie zamiatajmy ich pod dywan. Wymaga tego pacjent, który ze swych pieniędzy składa się na system ochrony zdrowia.
Marszałek Struk to chłopiec z plakatu. Jego twarz spogląda z plakatów, ale do nas nie wyszedł. 16 listopada wyborcy będą o tym pamiętali i mam nadzieję zważą rzeczywiste dokonania, tych którzy manipulują statystykami, prezentują się jako autorzy sukcesu. Czyjego? Swojego. Wcześniej czy później każdy skorzysta z naszej pomocy. Nawet marszałek województwa. Tymczasem do mikrofonów przedstawia on swoje statystyki, że pielęgniarki dobrze zarabiają. To manipulacja. Zarabiają owe cztery tysiące te, które chodzą na dyżury do przychodni, do szpitali. Sumuje się zarobki z trzech miejsc pracy. To tak, jak by twierdzić, że policjant idący z psem ma statystycznie trzy nogi.
Trwa exodus pielęgniarek w poszukiwaniu godnej zapłaty za pracę. Nas nie zastąpią Litwinki, Ukrainki. Nie przyjadą do pracy za 400-500 euro na rękę. Dziewczęta nie garną się do naszego zawodu. Za kilka lat zabraknie w Polsce pielęgniarek.
Upominamy się także o nasze koleżanki i kolegów ratowników, psychologów, terapeutów, fizjoterapeutów, którzy nie mają swojego samorządu. Ich sytuacja jest dramatyczna.
Byłam przed 10 laty na stażu w Oxfordzie. Wiem jak pozyskuje się personel medyczny, jak tam zachęca się do pracy w zawodzie, jak zapewnia się cywilizowane standardy. W Polsce upominamy się o to, co tam było normą od wielu lat.
Chętnie podzielę się z marszałkiem i jego zastępczynią swoją wiedzą, gdy zechcą słuchać. Na razie urzędnicy wszystkich szczebli proszą, tyle, że o cierpliwość. Ileż można mieć tej cierpliwości?
Pamiętajmy, kto nam zapewnił ostatnie siedem głodnych lat. I następne takie też zapewni, jeśli tych samych polityków i urzędników wybierzemy.
- 10/11/2014 14:37 - Majątki polskich prezydentów pod lupą. Adamowicz w czołówce
- 10/11/2014 13:40 - Biało-czerwone kotyliony od Radia Gdańsk
- 09/11/2014 21:38 - Czy potrafimy się sami rządzić?
- 07/11/2014 20:56 - J. Bierecki: Co ukrywa marszałek przed opinią publiczną?
- 07/11/2014 20:50 - Falkowski: Zdrowie na Pomorzu to sposób na biznes
- 06/11/2014 13:29 - Dość obietnic – pielęgniarki protestowały w Gdańsku
- 05/11/2014 17:11 - Polscy kierowcy mówią: piętnujemy postawy stwarzające zagrożenie na drodze
- 05/11/2014 15:57 - Negocjacje ceny wody - tajne przez poufne
- 05/11/2014 14:48 - Przedwyborcze debaty w szkołach - uczniowie nie są zainteresowani
- 05/11/2014 14:43 - Pomysły SLD na rewitalizację i bezpieczeństwo miasta