Z Leszkiem Millerem, premierem w latach 2001-04, ustępującym liderem SLD rozmawia Artur S. Górski
- Rozmawiamy tuż po debacie w Parlamencie Europejskim na temat sytuacji w Polsce po tym jak Komisja Europejska rozpoczęła procedurę kontrolną nad respektowaniem zasad praworządnego państwa na skutek działań politycznych i alarmu medialnego o następującym jakoby odwrocie Polski od zasad państwa prawa i demokracji. Dla innych zaś to jest ingerencja w wewnętrzne sprawy Polski. Pani Beata Szydło dzielnie broniła naszego prawa do głosu i do suwerennych decyzji?
Leszek Miller: Pani premier Szydło wypadła lepiej niż się spodziewano. Jej oponenci zaś wpadli gorzej, niż sami się tego spodziewali. Widać było różnice w podejściu do samej idei zjednoczonej Europy. Ze strony pani Szydło i jej partii PiS jest to podejście definiujące Europę jako związek narodów. Komisja Europejska i spora część europosłów uważa – do czego i ja się skłaniam, że ma być ona wspólnotą wartości, przy czym nie tylko wartości wspólnych pieniędzy.
- Unijni komisarze zdecydowali by Parlament Europejski zajął się sprawami Polski i ten projekt przeforsowali. Czy nie pogłębi to sceptycyzmu rodaków do samej unijnej instytucji?
Leszek Miller: Przeciwnikom obecnego rządu oraz Prawa i Sprawiedliwości trudno było udowodnić, że Polska jest zagrożeniem dla europejskiej demokracji i że w niej samej zagrożone są wolności obywatelskie. Ci, którzy wcześniej atakowali podczas samej debaty wyraźnie spuścili z tonu. Nie padały słowa o zagrożeniu dla praworządności, o zamachu stanu, o potrzebie nadzoru nad Polską. Natomiast tego rodzaju debaty służą nie tyle zmianie stanowisk, a wysłuchaniu stron, wzajemnej wymiany informacji. Co z tego dalej wyniknie i jak Polacy tą debatę odbiorą w dalszej perspektywie - zobaczymy.
- Debata miała posłużyć jako polityczne paliwo Platformie Obywatelskiej, należącej do wiodącej w Europarlamencie grupy i wyeksportowaniu spraw wewnętrznych na międzynarodowe forum?
Leszek Miller: To co codziennie obserwujemy w polityce krajowej, mam na myśli wojnę między PO a PiS, obserwowała we wtorek Europa. Parlament Europejski mógł się więc przekonać, jak to wygląda. Widać było, że nie dążono do zaognienia sytuacji. Nawet wcześniejsi ostrzy oponenci wobec polityki rządu PiS-u zaczęli się wycofywać. Widać było także i to, że grupy narodowe, czy konserwatywne, podchodzące ze sceptycyzmem do integracji europejskiej, są bardzo silne. Posłowie, którzy w tym duchu występowali byli widoczni. Stanowi to kontrast miedzy nastrojami w Europarlamencie, w którym nutek eurosceptycznych jest znacznie więcej, a tymi panującymi w Komisji Europejskiej.
- Próba przejścia Polski do bardziej samodzielnej polityki wywoła falę krytyki, a przecież Europa ma poważny problem i nie jest nim Polska…
Leszek Miller: Stąd ten wzmożony eurosceptycyzm, który bierze się z kryzysu migracyjnego, z poczucie zagrożenia, z postępowania rządu niemieckiego i kanclerz Merkel w tej kwestii.
- Czy więc to pani Angela Merkel, a nie premier Szydło, powinna spowiadać się ze swoich decyzji, którymi naraża własnych obywateli i Europę na zagrożenia związane z niekontrolowanym napływem rzesz uciekinierów, obierających sobie za cel Zachód, a głównie Niemcy, z braku projektu poradzenia sobie z ich gigantycznym napływem?
Leszek Miller: No właśnie. Od wielu tygodni nie ukrywam krytycznego stosunku do poczynań kanclerz Merkel. A i z jej ojczyzny coraz częściej dochodzą do nas krytyczne słowa pod jej adresem i innych niemieckich polityków. Padają one tak ze strony polityków jej własnej partii i koalicyjnej CSU…
- I od byłych sędziów Federalnego Sądu Konstytucyjnego…
Leszek Miller: Bo pani kanclerz zachowała się jak udzielna królowa. Zawiesiła procedury azylowe bez konsultacji z instytucjami europejskimi, otworzyła szeroko drzwi i ramiona, rzekła „Zapraszam wszystkich!”, nie zważając na regulacje wspólnotowe konwencji dublińskiej. Kiedy okazało się, że nie da sobie rady z setkami tysięcy uchodźców i imigrantów próbuje teraz obdzielać nimi pozostałe kraje Unii Europejskiej, uzurpując sobie prawo dyktowania całej wspólnocie. To ona przyczyniła się - albo wręcz rozpoczęła, głęboki nie tylko wewnętrzny kryzys, który może mieć fatalne skutki w przyszłości. Ten kryzys zagraża prawu do swobodnego poruszania się wewnątrz Unii.
- Wysłuchanie w sprawie Polski w Strasburgu było poprzedzone spotkaniem prezydenta Andrzeja Dudy z przewodniczącym Rady Europejskiej Donaldem Tuskiem. Czy wraz z osłabieniem pozycji politycznej Angeli Merkel słabnie też rola przewodniczącego Tuska?
Leszek Miller: Donald Tusk od jakiegoś czasu zaczął podkreślać swój dystans do pani Merkel. I słusznie, bowiem tego co robi kanclerz Niemiec nie da się obronić. Nie jest wykluczony rozpad strefy Schengen w jej obecnym kształcie i formule układu. Nie wykluczone jest zahamowanie procesów integracyjnych. Zostało to spowodowane niefrasobliwością kanclerz Niemiec, Zatem Donald Tusk, o ile będzie oczywiście chciał, może na to zwracać uwagę i akcentować błędy rządu niemieckiego.
- Tymczasem słyszeliśmy głosy, że politycy krytyczni wobec Brukseli, w tym polski rząd, gra w drużynie prezydenta Federacji Rosyjskiej. Pojawiły się opinie o „putinizacji” krajowej polityki…
Leszek Miller: To są oczywiste bzdury. W opinii niektórych europejskich „jastrzębi” każda polityka, która będzie w Polsce realizowana, a która różni się od głównego nurtu, który wyznaczyła europejska biurokracja, oznacza knowanie z Putinem. Nonsensowne głosy i oceny...
- Eurokraci są wytraceni z równowagi tym, że oto kraj ze Wschodu, w ich geopolitycznym mniemaniu, „stawia się” starej Unii? Brak argumentów symbolizowała zgięta w łokciu ręka polityka flamandzkiego, liberała z ALDE Guya Verhofstadta…
Leszek Miller: We wtorek właśnie to przewodniczący frakcji liberałów pan Verhofstadt o swoich fobiach mówił. Widocznie Putin występuje w nich jako potwór, który dybie na to by pożreć Europę. Jeśli ktoś publicznie głosi zagrożenie „putinizacją”, daje wyraz małej wiary w projekt Wspólnoty Europejskiej i uważa, że byle podmuch może Unię przewrócić. Ja się z tym poglądem nie zgadzam. Uważam go za fałszywy.
- Słowa lidera liberałów to echo medialnych przestróg rozmaitych „przerażaczy”, więc wracamy na krajowe podwórko. Przed SLD rozstrzygnięcie wyborów, ale i wybór drogi stoi przed opcją lewicową. Pan i kilku kolegów, bywacie jeszcze w mediach. Są wyborcy. Część waszych postulatów społecznych zrealizuje być może PiS. Nie ma lewicy w Sejmie. Doskwiera ta luka i nieobecność w gmachu na Wiejskiej?
Leszek Miller: Odczuwamy to boleśnie. Nie ma nas w Sejmie, ale jest lewicowy elektorat. Na lewicę oddało swoje głosy milion sto tysięcy wyborców. Oni z kraju nie wyjechali i zostaną. Jest potencjał i wyborczy kapitał. Należy go pomnożyć, nie wolno tego stracić. Nasze powszechne wybory pokazały, że pozycja organizacyjno-polityczna w SLD jest stabilna. Na 23 452 uprawnionych do głosowania do urn poszło 14 646 osób. Frekwencja przyzwoita, nawet wysoka. Koleżanki i koledzy przygotowywali się do wyborów i spotykali w 349 instancjach powiatowych. To jest krzepiące. Wykonano przecież olbrzymią pracę i jest rzesza naszych koleżanek i kolegów zainteresowanych żywotnością SLD, wzmacnianiem pozycji Sojuszu. Włodzimierz Czarzasty zdobył najwięcej, bo dostał ponad 40 procent, ale będzie dogrywka między nim, a Jerzym Wenderlichem.
- Przed liderem trudne zadania. Pan Wenderlich był marszałkiem Sejmu…
Leszek Miller: Wicemarszałkiem.
- Ale dwukrotnie występował jako marszałek, w czasie „bezkrólewia”…
Leszek Miller: Rzeczywiście, przez parę dni w ubiegłej kadencji.
- I jakoś nie przepychał projektów SLD z „zamrażarki” do |laski marszałkowskiej…
Leszek Miller: Kilka projektów zostało odmrożonych i złożonych dzięki Wenderlichowi. Natomiast koleżanki i koledzy z klubu SLD prosili Wenderlicha by był dłużej pełniącym obowiązki marszałka. Mogło się tak zdarzyć, ale on odmówił.
- Dlaczego?
Leszek Miller: Miał nacisk ze strony głównie Platformy Obywatelskiej, która nie chciała by pełnił obowiązki marszałka Sejmu.
- Jeśli PiS zrealizuje choćby większość socjalnego programu to część waszego elektorat może przepłynąć w stronę tej partii lub do formacji firmowanej głownie przez pana Adriana Zandberga…
Leszek Miller: Pan Zandberg i „Razem” niestety odebrali nam głosy, co spowodowało, że o pół punktu procentowego nie przekroczyliśmy progu 8 procent. Nie zauważyliśmy zaś wyjątkowego ożywienia Partii Razem. Co do przepływów. Ci, którzy mieli odpłynąć – odpłynęli. Ci, którzy zostali - wiążą się na dłużej z SLD.
- Wenderlich i Czarzasty to ludzie wcześniej między innymi z mediów, z - nazwijmy to - zacięciem inteligenckim, pan wywodzi się z proletariackiego nurtu. Jak będzie wyglądała polityczna przyszłość Leszka Millera?
Leszek Miller: Będę lojalnym członkiem SLD. Będę pomagał, o ile będę o to poproszony i wspierał Sojusz w jego przedsięwzięciach. To nie jest dla mnie nowość. Przez 6 lat, od 2005 roku, nie byłem posłem, nie byłem w SLD. Napisałem zaś dwie książki, jeździłem z wykładami, prowadziłem bujne życie towarzyskie i rodzinne.
- A SLD pójdzie w którą stronę? W stronę programów bardzo socjalnych, syndykalizmu, czy socjaldemokracji w stylu zachodnim, no może nie w wydaniu pana Martina Schulza?
Leszek Miller: Nie wiem co postanowi nowe kierownictwo Sojuszu. Nie chcę wchodzić w ich kompetencje. Wydaje mi się, że projekt lewicy socjalnej powinien być kontynuowany. Jak zostaną rozłożone akcenty to już nie ode mnie będzie zależało.
- 22/01/2016 18:10 - Czyżby "Gazeta Wyborcza" była atutem J. Wenderlicha? "Nie będę teraz rozmawiał!"
- 22/01/2016 18:01 - Ograniczenia w ruchu drogowym od południowej strony Forum Gdańsk
- 21/01/2016 19:50 - Akapit wydawcy: W garderobie SLD
- 21/01/2016 19:43 - Spotkanie mieszkańców Biskupiej Górki z prezydentem
- 20/01/2016 22:11 - Modernizacja Wyspy Spichrzów coraz bliżej...
- 20/01/2016 14:26 - Konsultacje w sprawie programu "Rodzina 500plus"
- 20/01/2016 13:37 - Noworoczne Spotkanie Przedstawicieli Gdańskiego Biznesu
- 19/01/2016 22:09 - Otwarto Oddział Kardiochirurgii Dziecięcej imienia Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy
- 19/01/2016 20:58 - SLD: wygrywa Czarzasty - 5,5 tys. głosów
- 19/01/2016 14:23 - Wernisaż wystawy „była sobie Piaf”