Trzech komandorów Marynarki Wojennej odeszło na ostatnią wachtę. W Gdyni w Kwaterze Pamięci w sobotę 16 grudnia br. spoczęły szczątki komandora Stanisława Mieszkowskiego, komandora Jerzego Staniewicza oraz komandora Zbigniewa Przybyszewskiego. Zostali skazani na śmierć przez Najwyższy Sąd Wojskowy w sfingowanym procesie w 1952 roku.
Patrząc, jak na ramionach oficerowie marynarki Wojennej RP wynosili trumny i składali je na lawetach, na kilkusetosobowy kondukt podążający za lawetami, trudno było ustrzec się cisnących się do głowy pytań: jak wiele straciliśmy i jak trudno było ich wydobyć z niepamięci.
Nic więc dziwnego, że obecny na pogrzebie prezydent Andrzej Duda podkreślał, że to byli oni wierni Polsce i za wierność zapłacili cenę najwyższą.
– Powrócili po wojnie by odbudować naszą Marynarkę Wojenną, z którą oni związali swe życie. Dali świadectwo bohaterstwa walczą w obronie Wybrzeża do dnia ostatniego. Władza komunistyczna bała się ich autorytetu. Bała się tak bardzo, że po sfingowanym procesie, po mordzie sądowym, ich doczesne szczątki skryła. Wiele lat wolnej Polski i wiele wysiłku było trzeba by odnaleźć ich ciała. Wracają na Wybrzeże. Oddajemy im cześć i hołd. Gdynia wyrosła z marzeń o wolnej Polsce, o dostępie do morza i pochyla się nad swoimi bohaterami - mówił Wojciech Szczurek, prezydent Gdyni tuż po uroczystości w kościele Marynarki Wojennej RP p.w. Matki Boskiej Częstochowskiej w Gdyni Oksywiu.
Za kilka miesięcy w 2018 roku w kwaterze spoczną też prochy admirała Józefa Unruga, dowódcy floty, który po kapitulacji Helu, mimo, że z pochodzenia Niemiec, w oflagu nie rozmawiał po niemiecku, inaczej niż poprzez tłumacza, a po wojnie zapisał, że nie wróci do Polski nim nie zostaną pochowani jego oficerowie.
– 65 lat czekali obrońcy Wybrzeża, komandorowie wierni do końca słowom przysięgi ”Morze nasze morze, wiernie ciebie będziem strzec”. Za to zobowiązanie oddali życie, bronili polskiego morza w 1939 roku przed Niemcami. Potem wrócili, by pełnić służbę na morzu dla Rzeczpospolitej. Zamordowani w sposób zdradziecki mają swój pogrzeb. A próbowano wymazać ich z pamięci, z polskiej historii - powiedział prezydent Andrzej Duda, dziękując przy tej okazji za służbę zespołu IPN i pracę wolontariuszy na powązkowskiej ”Łączce”.
W ich ostatnim pożegnaniu uczestniczyli m.in. Dowódca Generalny Rodzajów Sił Zbrojnych gen. Jarosław Mika, Inspektor Marynarki Wojennej kontradm. Mirosław Mordel, poczty sztandarowe, rodziny zamordowanych oficerów.
Na fali Października, gdy władzę objął Władysław „Wiesław” Gomułka, wyroki zostały uznane za nieważne w 1957 roku. Ciał ofiar jednak nie wydano rodzinom.
– Nie ma bardziej wyrafinowanego okrucieństwa i poniżenia godności człowieka niż zakazanie godnego pochówku jego ciała. Temu miał służyć zakaz wydawania ciał zamordowanych oficerów rodzinom. Wmawiali, że nie ma ciała, a więc nie ma zbrodni – mówił w homilii biskup Józef Guzdek, kapelan i biskup polowy WP.
Procesy rehabilitacyjne oficerów MW ruszyły w 1956 r. Naczelny Sąd Wojskowy stwierdził, że byli niewinni.
Zamordowani w 1952 roku Stanisław Mieszkowski (we wrześniu 1939 r. dowodził kanonierką „Generał Haller”, uczestnicząc w obronie Wybrzeża. 3 września 1939 wraz z załogą okrętu wzmocnił załogę Helu, walcząc w obronie półwyspu do kapitulacji 2 października), JerzyÂÂ Staniewicz (szef Wydziału Organizacyjno-Mobilizacyjnego Dowództwa Floty. We wrześniu 1939 r. współorganizował obronę Kępy Oksywskiej i Helu) i Zbigniew Przybyszewski (objął dowództwo baterii im. Komandora Laskowskiego na Helu, którą umiejętnie dowodził w 1939 r. Dowodzona przez niego bateria zwyciężyła w pojedynku ogniowym z niemieckimi pancernikami Schleswig-Holstein i Schlesien. Sam Przybyszewski został ranny) zapisali piękną kartę Marynarki Wojennej.
Dlaczego ich zamordowano?
Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie po zakończeniu II wojny światowej liczyły około 220 tys. żołnierzy, w tym 4 tys. marynarzy. Większość z nie wróciła do Polski, ale i nie miała dokąd wracać.
„Spisek komandorów” był prowokacją Głównego Zarządu Informacji Wojskowej, nad którą nadzór sprawował sowiecki płk. Antoni Skulbaszewski, naczelny prokurator wojskowy, wymierzoną w przedwojennych oficerów, którzy powrócili do służby w Marynarce Wojennej po 1945 roku.
Już w 1946 roku zaczęła się walka z pamięcią. Zniknęła bandera ORP „Błyskawica” i tablica upamiętniającej udział niszczyciela w działaniach bojowych.
Przypomnijmy, że Główny Zarząd Informacji Wojska Polskiego podlegał Ministerstwu Obrony Narodowej i działał w latach 1944–1957. Okrutnym śledztwom byli poddawani oficerowie przedwojenni, jak gen. Boruta Spiechowicz, ludzie z przeszłością w AK oraz partyjni towarzysze jak gen. Marian Spychalski. Wyroki wydawał Naczelny Sąd Wojskowy.
Okręgowa Informacja Wojskowa w Gdyni mieściła się w kamienicy przy ulicy Świętojańskiej 9. Głównym wątkiem „spisku komandorów” było aresztowanie i proces kmdr. Stanisława Mieszkowskiego, kmdr. por. Zbigniewa Przybyszewskiego, kmdr. Jerzego Staniewicza, kmdr. por. Kazimierza Kraszewskiego, kmdr. Mariana Wojcieszka, kmdr. por. Roberta Kasperskiego, kmdr. ppor. Wacława Krzywca oraz kmdr. Adama Rychla.
Oficerów, którzy zdecydowali się na powrót spotkały represje, szczególnie intensywne i brutalne od 1949 do końca 1953 roku. Wówczas zaczęło się „oczyszczanie” Marynarki Wojennej z ludzi niepewnych, elementów reakcyjnych i wrogów klasowych.
Fala represji wzmogła się w 1949 roku. Na naradzie centralnego aktywu partyjnego sekretarz KC PZPR Edward Ochab stwierdził „nie czas na liberalizm”.
Szef Głównego Zarządu Polityczno-Wychowawczego WP generał brygady Mieczysław Wągrowski rozkazał by na terenie Marynarki Wojennej „wytworzyć nieustępliwość wobec wrogów, wytworzyć stałą czujność i zwalczać wroga na wszystkich odcinkach”.
Uwięzieni zostali kmdr. inż. Konstanty Siemaszko i kmdr. inż. Władysław Sakowicz za rzekome zaniedbania techniczne w porcie wojennym w Gdyni. Do więzienia trafił kontradmirał Adam Mohuczy, któremu zarzucano sabotaż, podobnie kmdr. inż. Hilary Sipowicz.
W więzieniu zmarli Władysław Sakowicz i Adam Mohuczy. „Wykryto” istnienie „centralnego spisku” pod kryptonimem „Alarm” na czele z kontradmirałem Włodzimierzem Steyerem.
W wyniku tych operacji kmdr. Stanisława Mieszkowskiego, kmdr. Zbigniewa Przybyszewskiego i kmdr. Jerzego Staniewicza stracono.
Karę śmierci zamieniono na dożywotnie więzienie wobec kmdr. Mariana Wojcieszka i kmdr. por. Roberta Kasperskiego. Kmdr. por. Kazimierz Kraszewski i kmdr. ppor. Wacław Krzywiec otrzymali wyroki dożywotniego więzienia.
W sfingowanych procesach w latach 1947-54 kary więzienia otrzymało 14 oficerów Marynarki Wojennej, a wśród nich kmdr. ppor. Zbigniew Węglarz – dowódca ORP „Błyskawica”. W grudniu 1952 r. rozstrzelano por. mar. Zdzisława Ficka z dywizjonu ścigaczy. Wyrok śmierci wykonano także na por. mar. Adamie Dedio. Pozbawiono prawa pobytu na Wybrzeżu dowódcę MW kontradmirała Włodzimierza Steyera.
Artur S. Górski
(Fot. IPN)
Inne artykuły związane z:
- 20/12/2017 18:11 - Zdrowych, Wesołych i Pogodnych Świąt
- 20/12/2017 14:01 - Malborskie Ognisko Plastyczne
- 20/12/2017 13:55 - „KS Gedania - klub gdańskich Polaków” w księgarniach
- 20/12/2017 13:46 - Jest szansa, by gdyńscy seniorzy jednak podróżowali za darmo
- 19/12/2017 21:19 - Tadeusz Cymański: My cofając się, idziemy naprzód
- 18/12/2017 10:58 - Bursztynowy Ołtarz Ojczyzny odsłonięty w bazylice św. Brygidy
- 18/12/2017 10:56 - Energa czwarty raz z rzędu w Respect Index
- 18/12/2017 09:53 - Pomorski NFZ płaci za świadczenia ponadumowne
- 17/12/2017 15:16 - Krew się polała grudniowym świtem - Korytarz ku wolności
- 17/12/2017 13:08 - Kiermasz Świąteczny - wsparcie dla pomorskich organizacji