Z Grzegorzem Batyckim rozmawia Aleksandra Bełdowicz
- Grzegorz, porzuciłeś zarządzanie i marketing dla sztuki. Kiedy poczułeś, że rysowanie to właśnie „to”?
Grzegorz Batycki: Po ukończonych studiach czułem niesmak i odbijało mi się materialne postrzeganie życia i ludzi. Dopiero na drugim roku studiów na Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku zacząłem czuć się pewniej. Spotkanie mojego Mistrza - profesora Mieta Olszewskiego sprawiło, że wstąpiłem na nową, artystyczną ścieżkę. Profesor dał mi skrzydła i poczułem wiatr w piórkach. Od tej pory z coraz większym zapałem i namiętnością podążam wybraną drogą. Zacząłem inaczej postrzegać życie i ludzi, w sposób pozbawiony materialnego podtekstu. Widzę barwy, odcienie szarości, kształty nosów, oczu, ust, uczesanie, piękno różnych nacji i uroki świata artystycznego.
- Rysujesz ludzi z różnych sfer życia: polityki, muzyki, swoich bliskich i przypadkowych przechodniów. Kto Cię najbardziej fascynuje?
Grzegorz Batycki: Wszystko jest kwestią chwili i nastroju. Interesujących modeli spotykam wszędzie, począwszy od autobusu, pociągu, samolotu, a kończąc na Operze czy Filharmonii. Fotograf wszędzie nosi ze sobą aparat, podobnie jest ze mną. Gdziekolwiek jestem, mam ze sobą swój warsztat pracy - ulubiony szkicownik oraz tusz. Każdy człowiek może być pasjonujący więc staram się oddać charakter portretowanych postaci poprzez zwrócenie uwagi na ich wyjątkowe cechy, uchwycone w konkretnym momencie i kontekście. W trakcie tworzenia spotykam się z różnymi reakcjami napotkanych osób, od obojętności, przez zawstydzenie, po zachwyt. Jest to również czynnik, który zachęca mnie oraz mobilizuje do dalszej pracy.
- Odnośnie tych reakcji. Jak się ludzie zachowują, kiedy znienacka stają się Twoimi modelami, np. w pociągu czy w kawiarni?
Grzegorz Batycki: Reakcje na moją sztukę często zmieniają się w trakcie tworzenia. Modele, którzy z początku bali się lub byli zawstydzeni, później otwierają się, a nawet pałają zachwytem. Wychodzenie ze sztuką do środków komunikacji miejskiej jest takim novum, że pasażerowie często nie mogą się nadziwić. Pewnego razu jadąc pociągiem na trasie Gdynia - Warszawa zdarzyło mi się zainteresować sztuką cały przedział, od dzieci po dorosłych. Pod koniec podróży wszyscy tworzyli wspólnie ze mną. Rysowanie martwej natury nigdy specjalnie nie fascynowało mnie, gdyż ciężko było zauważyć reakcję zwrotną garnka, pomidora, czy kubka.
- Nad czym aktualnie pracujesz? Co jest Twoją najświeższą inspiracją?
Grzegorz Batycki: Moją nową inspiracją do pracy twórczej jest dokumentowanie pogłębianej przeze mnie pasji, jaką jest chińska sztuka medytacji w ruchu oraz walki - Tai Chi. Ważną rolę odgrywa tu wyjątkowy nauczyciel tej sztuki, Sławomir Pawłowski, który dzięki swojej charyzmie przekazuje swoją wiedzę i wartości w sposób pasjonujący. Aktualnie pracuję nad cyklem prac poświęconych tematyce sztuk walki Kraju Środka.
- Czy zdarzyło się, że ktoś Cię wyjątkowo zachwycił? Czy najważniejszy jest wygląd człowieka, czy zdarza Ci się narysować kogoś wyłącznie ze względu na jego charyzmę i osobowość?
Grzegorz Batycki: Zdarzyło się, iż ciężko było mi się oprzeć urokowi niewiasty o imieniu Monika, która jest moją narzeczoną, muzą i impresario. Jeżeli chodzi o moją twórczość, podchodzę do materii ludzkiej holistycznie, pasjonuje mnie cały człowiek. Zachwyca mnie ludzka różnorodność, brak powtarzalności. Intrygujące są zmiany w wyglądzie portretowanych osób. Z biegiem lat ludzie zmieniają profesje, a transformacji ulegają ich fryzury, makijaż czy sposób strojenia się. Pasjonuje mnie przelewanie na kartkę nastroju przypadkowo napotkanych osób. Niejednokrotnie tytuły moich prac były uwarunkowane samopoczuciem obiektów zainteresowania, pamiętam Skupioną, Zdenerwowanego, Wesołą, Sympatyczną, Zamyśloną. Często pytam o imię moich modeli, aby nadać pracy wymiar unikatowy. Zdarza się, iż daruję moje rysunki portretowanym, którzy potem odwiedzają moją galerię internetową ze słowem podziękowania. Bywa, że prace są non finito, czyli bez ucha, bez oka lub w połowie skończone. Wynika to z miejsca i charakteru pracy. Rysuję tylko to, co znajduje się w moim podróżnym studio. Model, który wychodzi w trakcie tworzenia z restauracji, koncertu, pociągu, zostaje pozbawiony ucha, nosa lub innej części ciała.
- Skąd wziął się pomysł na taką technikę tworzenia? Ascetyczną, bez kolorów… Tak jest łatwiej czy trudniej uchwycić emocje?
Grzegorz Batycki: Odkąd pamiętam podziwiam tradycyjną technikę chińską, jaką jest tworzenie tuszem. Wynika to również z uwielbienia prostoty. Zawiera się w tym także taoistyczna filozofia, która dzieli świat na dwie barwy, białą oraz czarną. Kieruję się tutaj swoją zasadą: im trudniej, tym lepiej. Eliminując kolory, staram się dotrzeć do sedna przekazu. Pozwala to odbiorcy sztuki skupić się na treści, bez rozpraszania się na formę. Można ukazać piękne oko, usta, fikuśny kapelusz, krawat czy nastrój danej osoby.
- No właśnie, chińską… W Twoich pracach oraz na Twojej stronie www.grzegorzbatycki.com widać nieskrywaną tęsknotę za Chinami. Co Cię tak urzeka w tym kraju, jego mieszkańcach?
Grzegorz Batycki: Pociągająca jest dla mnie kultura tego zakątka świata, czyli język, kuchnia, sztuka i sztuki walki, gry strategiczne, jak chociażby wei ch’i. Od dziesięciu lat zgłębiam tajniki języka mandaryńskiego. Ile znasz języków, tyle razy jesteś człowiekiem. Półki w domu uginają mi się od ciężaru książek poświęconych tematyce Chin. Urzeka mnie inność, odmienna mentalność, barwna kultura. Wspaniale jest móc pisać, czytać, mówić w języku tak odmiennym i fascynującym jak chiński. Korzystam z każdej podsyłanej mi przez los okazji, aby porozmawiać z przedstawicielami tego kraju. Wyjątkowo odpowiada mi filozofia taoizmu, mówiąca o życiu w harmonii z naturą, dlatego płynę zgodnie z biegiem rzeki, omijając głazy, poddając się prądowi życia.
- Jakie są Twoje plany na przyszłość?
Grzegorz Batycki: Jestem zachwycony sposobem postrzegania mojej sztuki przez jej odbiorców. Ich reakcje zachęcają mnie to do tego, aby odtajnić ją jeszcze szerszemu kręgowi osób. Do tej pory prace były wystawiane na niektórych aukcjach sztuki w Polsce, rysowałem na zamówienie przyjaciół. Niebawem odbędzie się mój wernisaż rysunków, o czym z uprzedzeniem poinformuję.
- Czyli jak widzisz siebie za kilka lat?
Grzegorz Batycki: Moją przyszłość wiążę ze sztuką oraz z chińskim kręgiem kulturowym.
Wszystkie prace Grzegorza Batyckiego można obejrzeć na stronie www.grzegorzbatycki.com.
- 01/08/2012 16:09 - Podniesienie bandery na specjalistycznej jednostce w Stoczni Crist
- 01/08/2012 15:25 - Bankructwo OTBS? Mieszkańcy bez gazu i ciepłej wody! - aktualizacja
- 01/08/2012 11:51 - Duda krytykuje Wałęsę za zdradę związków zawodowych
- 31/07/2012 14:08 - Szpitale z o.o.
- 30/07/2012 17:59 - Romney zrobił dobre wrażenie, ale deklaracji nie składał
- 30/07/2012 09:49 - Męskie Granie 2012 w Gdańsku – Ołowianka dała ognia
- 30/07/2012 08:31 - Przyszły(?) prezydent USA w Gdańsku
- 28/07/2012 08:34 - Sinice ponownie zamykają kąpieliska
- 27/07/2012 13:16 - Bookcrossing w Cynamonie
- 27/07/2012 13:14 - GPEC wymienia sieci ciepłownicze, będą utrudnienia w dostawie ciepła